01.07.2017
Zacznę od tego, że nie wiem, czy Twój utwór to faktycznie Twoja wersja jakiejś legendy, czy tekst, który ma ją przypominać, posiłkując się w tym celu konwencją i nieaktualnymi imionami. Ale chyba nie jest to bardzo ważne, skupię się na moich odczuciach po lekturze, starając się ocenić Twój utwór w oderwaniu od jego potencjalnego zaplecza kulturowego ( bo też uważam, że dopiero tekst, który broni się od strony formalnej, daje „dojść do głosu” treści).
Opowiadanie czyta się płynnie, to można powiedzieć od razu. Piszesz lekko, ale obawiam się, że aż nazbyt, ponieważ koniec końców brakuje tej narracji polotu. Pytanie, czy jest to konieczne w tak krótkiej formie. W dłużej – na pewno. W bardzo krótkiej – pewnie niekoniecznie, ale dla uzyskania lepszego efektu – już tak. Póki co efekt jest przeciętny, Twoja historia zatrzymała się w mojej głowie tylko na moment czytania. A pewnie chciałabyś więcej osiągnąć, jak każdy piszący – chwycić za serce i zawładnąć wyobraźnią. To nigdy nie jest łatwe, ale niemożliwe też nie. A więc, czego mi zabrakło?
Przede wszystkim, po pierwsze i ostatnie - tła. Psychologicznego i samej scenerii wydarzeń. Wg mnie powinnaś podrasować jedno i drugie. Na pewno uzasadnienia wymaga złośliwość czarownicy. Przydałoby się jakiś drobne napomknienie, sugestia, wątek dookreślający motywacje tego „czarnego charakteru”. Może jakiś uraz z przeszłości? Jakaś nieprzemijająca obsesja? Cokolwiek.
Kolejna rzecz wymagająca rozbudowy to relacja pomiędzy główną parą. Na mój gust zbyt pochopnie mężczyzna daje wiarę słowom jakiejś obcej staruchy. Ta rozmowa, która się toczy pomiędzy nim a jego żoną, gdy ta wraca do domu – jest maksymalnie przewidywalna. Co mnie zawsze razi w tego typu dialogach, to absurdalna niemożność wypowiedzenie jednego więcej zdania przez „ofiarę”, czyli w tej sytuacji wtrącenia zwykłego wyjaśnienia w rodzaju: „mam chorego brata i do niego w sekrecie chodzę”. Ale swoją drogą – co to za tajemnica, chory brat? Niepojęty wątek. Szczególnie, że nie naświetlasz znów powodów, dla których ta kobieta miałaby w tajemnicy opiekować się własnym bratem (sic!), tzn. piszesz o niechęci męża do jej rodzeństwa, ale czy to naprawdę powód, aby tak kombinować? Po pierwsze: skąd ta niechęć, tu wypadałoby dodać kilka zdań, po drugie: dlaczego Oda tak boi się reakcji męża na jej opiekuńczość w stosunku do rodziny – to dosyć pokręcone, i nie jest to chyba jednak zbyt szczęśliwa para. Później, po wszystkich potyczkach z tym, kto żyje, a kto nie – każesz Odzie jeszcze błąkać się po świecie w poszukiwania tego, hm, tyrana. Aby czytelnik uwierzył, że ona naprawdę to zrobi, trzeba by tę parę jakoś mu przybliżyć, uwiarygodnić siłę opisywanego uczucia.
Myślę, że tę historię pomógłby uplastycznić opis scenerii. Np. chata, w której żyli Zyfryd i Oda, gdybyś ją wyposażyła w jakieś artefakty z przeszłości oraz specyficzne dla wiejskiej społeczności, od razu osadziłabyś historię w przeszłości (bo tam się rozgrywa) i przywołała atmosferę odległych czasów. Dzień, w którym się poznali – byłoby ciekawie dowiedzieć się, w jakich dokładnie okolicznościach bohaterowie się poznali, tymczasem rzucasz tylko hasło „dzień plonów” i nic więcej. Co to za rytuał? Jakie ceremonie obejmował? Wędrówka Ody, po tym , jak została wyrzucona w domu, coś w tle mogłoby się dziać, burza, deszcz, wiatr, mgła, jakieś nieprzyjemne okoliczności, coś, co oddawałoby nastrój, w którym pogrążała się kobieta. Albo jakiś element z pogranicza snu i jawy, coś quasi fantastycznego, jakieś przewidzenie czy zmora także mogłoby się tam pojawić, jako metafora jej lęku i opuszczenia, nieprzychylnego losu etc. No i grota czarownicy –też niewykorzystana szansa na podrasowanie nastroju.
Co do zakończenia: zwracasz się do wprost do czytelnika i jakoś mnie to trochę razi. Gdyby jeszcze gdzieś wcześniej w tekście taki bezpośredni zwrot się pojawił, mniej by to zazgrzytało. Jeśli zaś chodzi o wymowę zakończenia –zdecydowanie za szybko urywasz. Uważam, że powinnaś rozbudować opis wędrówek Ody. Wtedy także osadziłabyś historię w przeszłości, jednocześnie wskazując, że nic nie wiesz (jako narrator) o zakończeniu tych poszukiwań. Można by pokusić się tu o jakieś relacje świadków, którzy widzieli w takiej i owakiej sytuacji kogoś, kto przypominał legendarną Odę, albo kogoś, kto widuje ją w jakimś specjalnym miejscu , specjalnym dla tamtej pary– jako taką „zbłąkaną duszę”, trochę mroczną, trochę smutną starą zjawę. Coś w tym rodzaju.
Reasumując, więcej troski o tło. Jeśli jest to opowiadanie z założenia raczej baśniowe, pewne ubytki formalne są zrozumiałe, ale nie wszystkie. Aby ożywić historie takie jak ta - legendy, baśnie – trzeba je wyrwać z ich przestarzałej konwencji. A to można zrobić tylko kombinując formalnie. Bo sama fabuła z grubsza nie musi ulegać zmianie, jedną historię można przecież opowiedzieć dziesiątki razy, tak jak się kręci wciąż nowe ekranizacje starych filmów opartych na jeszcze starszych książkach. O ich sile nie świadczy przecież tylko świeża metryka, ale pomysł na przedstawienie. W obecnej wersji myślę, że Twój utwór „wystarczy” głównie osobom młodym.
I to będzie tyle z mojej strony. Mam nadzieję, że nie zraziłam, a raczej zmotywowałam. Życzę powodzenia i wytrwałości!
Przecinki przed wołaczem.
Np.
Nie: „Uspokój się głupia niewiasto” a: „Uspokój się, głupia niewiasto”.
Nie: „Mam dla ciebie ważną wieść młody człowieku” a: Mam dla ciebie ważną wieść, młody człowieku.” Od razu też lepiej to w tekście wygląda :)
Pozdrawiam