31.05.2020
Po nieco dlugim i niezbyt czytelnym wprowadzeniu, wylania sie maly ale jakze dojrzaly narrator. Perypetie tego dziecka przykuwaja uwage, sa jednak przygnebiajace a nawet przerazajace. Autorka bardzo realistycznie prowadzi tok myslowy bohaterki. Nie kaze dziewczynce zbytnio filozofowac, rozumiec i wygrac w trudnej sytuacji. Akcja z kazdym jej dalszym ciagiem nabiera dramatyzmu. Dziecko reaguje jak dziecko i nie ma tu zadnych skrotow, co jest zaleta opowiadania. Uwypukla to prawdziwosc przekazu, wzbudzajac w czytelniku autentyczne uczucie zalu i odruch wspolczucia. Pozornie szczesliwy final pokazuje jak naiwna a zarazem silna potrafi byc ufnosc dziecka. Historia poruszyla mnie i musze pogratulowac autorce zwiezlosci, ktora w tym wypadku byla konieczna aby z takim problemem dotrzec do ludzkich serc.
Bez specjalnych zastrzezen.
01.06.2020
Dziękuję pięknie za komentarz.
Dodam, że wykorzystałam to opowiadanie jako prolog powieści "Mam chusteczkę haftowaną".
Pozdrawiam serdecznie
01.06.2020
Witam i ciesze sie, ze moglem dostac tak mile podziekowanie. Musze jednak wyjawic pewien moj brzydki rys charakteru. Nie lubie dzieci. Skrzywdzily mnie bardzo kiedy sam bylem dzieckiem. Z tego tez powodu nie mam wlasnych (jesli można sie tak wyrazic). Mam dwie dorosle pasierbice (niezbyt pasuje mi to okreslenie). Kocham je a na szczescie nie wychowywalem ich. One, wraz ze swoja matka, przeszly piekielko w pierwotnej rodzinie. Bylem tego swiadkiem. Rozbilem te "rodzine" ratujac przed jeszcze gorszym. Jestem juz na tyle stary, czy raczej doswiadczony, iz w zasadzie porzucilem dawne animozje. Dla wnuczek jestem jednak raczej surowym dziadkiem ale bez zadnej paranoi.
Pozdrawiam, Marhol
PS. Sam napisalem kilka opowiadan, ktore niebawem tu zamieszcze.
18.01.2016
Witam. Smutne to opowiadanie, oj smutne! Tekst ma jasne przesłanie i dość prostą konstrukcję. Wrażenie monotonii pogłębia narracja z pozycji drugiej osoby, wszechwiedzącego "opisywacza". Jednak można się do tego przyzwyczaić, taką konwencję obrał autor/autorka i należy to uszanować. Mimo pozornego braku dynamiki tekst się rozwija, ma swój specyficzny smak i urok. Klimat beznadziejności opisanej sytuacji konsekwentnie się "nakręca", gęstnieje, a odczucia małej bohaterki opowiadania skutecznie przechodzą na czytelnika. Jest także sporo akcentów dramatycznych, budujących atmosferę, ale przy tak obranej konstrukcji tekstu wydają się one nieco wyciszone, przytłumione, przedstawione z perspektywy beznamiętnego obserwatora. Zapewne takie było założenie autorskie. Styl bardzo przyzwoity, może trochę "sztywny", ale to też wpisuje się w klimat opowiadania. No i trochę ckliwe, lecz udane (takie lekko zawieszone) zakończenie. Tekst na pewno jest przykładem na to, że nie trzeba koniecznie sięgać do nierzeczywistych, odległych światów, aby wzbudzić u odbiorcy refleksje i zainteresowanie. Jeszcze jednym, istotnym plusem jest dbałość o detale, zarówno w warstwie technicznej tekstu jak też w samej fabule opowiadania. A czy w ostatnim zdaniu pojawia się nadzieja, czy jest to raczej ostateczne pożegnanie się ze złudzeniami? Kto wie... Serdecznie pozdrawiam i życzę powodzenia - misiaaaty.
PS. Żadnych poważniejszych błędów stylistycznych ani interpunkcyjnych nie dostrzegłem. Tak trzymać!
18.01.2016
Dziękuję bardzo za komentarz.
10.01.2016
Witam serdecznie!
Widzę, że chciałaś napisać tutaj coś dramatycznego. Wyszła Ci to jakaś abstrakcja, od której flaki się przewracają. To nie hejt, nie chcę Cię obrazić. To są moje indywidualne odczucia, jako że tekst został mi przydzielony, nie możesz się odgryźć: "jak nie podoba ci się, to nie czytaj".
Przeczytaj mnie uważnie. Dziecko nie miałoby prawa siedzieć tam tak długo. Ta dziewczynka powinna chodzić do szkoły, lub przedszkola, Nawet sąsiedzi mogliby zauważyć, ze coś jest nie tak, a skoro to nie pierwszy raz, to prędzej czy później odebrano by to dziecko. Ponadprzeciętnie inteligentne dziecko. Uśmiałem się. Skoro jest tak mądre, to czemu stamtąd nie wyjdzie, poszukać pomocy? Potrzeba przetrwania, jest bardzo silna, nie wzięłaś jej pod uwagę.
BRAK REALIZMU
NUDA! Tu nic się nie dzieje. Można biedzić, jakie to biedne dziecko, ale więcej akcji nadała by rozpaczliwa próba ucieczki, nawet nadała by większego dramatyzmu.
Jeszcze lepiej by było, gdyby ta matka nie wróciła, bo co ona jakaś Pretty Women, że wraca sobie do domu po takim odstępie czasowym, wymuskana, czysta i pomalowana, zwłaszcza, że jest prostytutką?
Jak możesz zauważyć, nie podoba mi się ten tekst. Ale poświęciłaś czas na jego napisanie, starałaś się, być może ktoś taki jak ja tego nie docenił, ale praktyka czyni mistrza, popraw ten tekst, zmień kilka rzeczy, by był on z prawdziwego zdarzenia, a ja chętnie się z nim zapoznam raz jeszcze!
Pozdraiwam
10.01.2016
Dziękuję za komentarz.
Odpowiedź "jak nie podoba ci się, to nie czytaj" byłaby bezsensowna i aż prosząca się kontrę "jak nie chcesz, żeby czytali, to nie wstawiaj"!
Nie wszystkim podoba się to samo i każdy ma prawo do swojego zdania, a wszelkie krytyczne uwagi pomagają w dalszym rozwoju.
Nie będę poprawiać tego tekstu. Bynajmniej nie dlatego, że uważam go za doskonały. Po prostu nie zamierzam go wyryć na kamiennych tablicach, toteż zwyczajnie szkoda czasu na poprawianie czegoś, co było jedynie literackim eksperymentem.
Pozdrawiam serdecznie.
12.11.2015
Niesamowity utwór. Niespotykany. Bardzo ciekawy pomysł. Nie przypominam sobie, bym czytała z perspektywy dziecka. Ten utwór praktycznie zmusza, by poczuć się jak ta biedna dziewczynka! Zresztą rzadko czyta się utwory pisane w drugiej osobie. Jednakże ten jest oryginalny. Smutny, nietypowy także, ale przede wszystkim oryginalny.
Utwór wywołał u mnie zadumę. I smutek. Takie sytuacje jak opisana tutaj, może nie dzieją się zbyt często, ale jednak mają miejsce. Czytając o tym, jak ta dziewczynka próbuje sama sobie poradzić, mimo, że jeszcze jest taka nieporadna, kroiło mi się serce. Smutne, że czasami świat zmusza nas do działań, których w normalnych warunkach byśmy nie podjęli. Aż się człowiek zastanawia, co spowodowało, że ta matka wybrała taką drogę? Dlaczego nie wierzyła córce w jej umiejętność czytania? Czy mogło się to skończyć w inny sposób, niż się skończyło..?
Bohaterowie byli jak najbardziej rzeczywiści. Ich charaktery, sposób bycia całkowicie przemyślany.
Sposób opisywania świata jest niesamowity. Naprawdę czułam się tak, jakbym siedziała razem z nimi w pokoju. Dialogi także pasują, nie psują całości utworu.
Pomysł naprawdę bardzo ciekawy. Jeszcze w drugiej osobie, co nieczęsto się czyta. Nie wiem, czy często piszesz w tej osobie, czy to był swego rodzaju eksperyment z Twojej strony, aczkolwiek bardzo udany pomysł. Całkowicie się zapomniałam. Całkowicie skupiłam się na lekturze. Smutne, ale prawdziwe...
Gratuluję Ci pomysłu. Uwielbiam czytać coś, co ma taką wartość, zatrzymać się nad tekstem, zastanowić, wyciągnąć coś wartościowego.
A mój ulubiony moment? Ostatnie zdanie. Pokazuje bezwarunkową wiarę dziecka w rodzica. W swoją matkę.
Powodzenia. Twórz, i nigdy nie przestawaj!
Pozdrawiam serdecznie,
Muffi
"pobiec" wydaje mi się, że lepiej by pasowało "podbiec"
Reszta wydaje się byś ok :)
13.11.2015
Dziękuję za komentarz.
Nigdy nie czytałam utworu pisanego w drugiej osobie i postanowiłam spróbować taki napisać. Pierwszy raz pisałam także w czasie teraźniejszym, no i to mój pierwszy obyczaj.
Taki eksperyment. Cieszę się, że się spodobał.
27.10.2015
Chciałbym napisać, że to najlepszy tekst, jaki czytam tutaj, ale wracam do tekstu, bo coś nie gra. Ona śpiewa w łazience, a w tym samym akapicie "lecz jeden rzut oka na zachmurzoną twarz mężczyzny powoduje, że kulisz ramiona, chcąc w ten sposób stać się mniejszą", Opisujesz jedną osobę, dziewczynę, potem narratora, czyli drugą dziewczynę, a w tym samym akapicie bez sensu jest on, jakiś on. I jest on przeszkadzający w powiedzeniu komuś, że ładnie śpiewa. To brzmi dla mnie absurdalnie.
Tu potem opis pustej dziewczyny, oceniającej siebie, jak manekin, ilością, długością i kolorami nałożonych rzeczy, które mają zwrócić uwagę na nią. Bo tyle jest warta, a podobno pięknie śpiewa i to lubi, to całkiem pusta i plastikowa nie jest, choć w ubiorze: duży dekolt, cekiny… .
Ahaaa,
No właśnie, Ten facet, to alfons, a one są "dziwkami". Znaczy, one są traktowane jak dziwki, czyli jak rzeczy, przez kogoś bez empatii, o psychopatycznej osobowości.
To chciałbym tam na początku przeczytać, że to tatuś. Całość zyskałaby dla mnie. I stałaby się całość mocniejsza. Dziecko niemogące powiedzieć mamie, że ładnie śpiewa, bo... w pokoju jest pojeb, akurat w niemającym interesu i na celu swoich działań uwodzić kogoś swoim zachowaniem, a wprost przeciwnie.
Tekst jest dobry. Ten patologiczny obraz w tv /pełen patologicznych emocji, ale mocnych: od kłótni do seksu/ opis tego, co ogląda to dziecko i jego ocena, to dobre, mocne.
"– Będą robić seks – mruczysz sennie i przymykasz oczy".
I książka "Mała księżniczka" no tak. Smutne, ale i optymistyczne, że umie czytać, bo przecież mogłaby oglądać tylko w kółko tv. To byłoby dno.
Czuć emocje w Twojej opowieści i czuć je w czytelniku, znaczy Ja je czuję.
To najlepsze opowiadanie, jakie tu czytałem i zostało jeszcze jedno do przeczytania, i pewnie tu będzie kałamarz.
Daje to opowiadanie do myślenia. Ten tekst. Taka mała wychowana w chorych emocjach, będzie szukała potem takiego samego faceta, bo bez skrajnych emocji nie będzie umiała odczuwać, a znaleźć emocje w zwykłych rzeczach wychodząc w wychowaniu z takich emocji trudno, ale wydaje się, że bohaterka ucząc się czytać, może też znajdzie coś, co będzie dawało jej pozytywne emocje i znajdzie normalnego faceta, który delikatnymi emocjami, dbaniem o nią, bez skrajności i zmiennych emocji, gestów zadowoli jej emocje i potrzebę miłości, której ona naprawdę nie zaznała?
A może powieli schemat matki? I może to samo będzie przeżywała jako matka czy dorosła. Mocne to.
Chętnie przeczytam coś innego Twojego, może optymistycznego?
27.10.2015
Dziękuję za komentarz i miłe słowa.
Sorki, ale to był jednorazowy (chyba) wyskok. Czysty obyczaj to raczej nie mój target. Lepiej czuję się w klimatach kryminalnych, podbarwionych obyczajem. Jeśli masz ochotę, to zapraszam do mojego opka "Gorycz wygranej", jest w dziale kryminalno-obyczajowe.
Pozdrawiam
24.04.2017
Minęło wiele miesięcy od Twojego komentarza. Tak sobie zaczęłam wspominać i przeczytałam ponownie Twoje uwagi, a potem zdanie „Chętnie przeczytam coś innego Twojego, może optymistycznego?”
Jeśli dalej masz ochotę na przeczytanie czegoś mojego, zapraszam do wydanej przez Replikę książki: Hanna Greń - Jak kamień w wodę. Polowanie na Pliszkę.
11.10.2015
Interesujący pomysł. Nie powiem, dość realistyczny. Wyrodne matki, prostytucja, sutenerstwo,... Nie było źle napisane. Ciekawy zamysł na opowiedzenie tego z punktu dziecka, które kilka dni spędza czekając na matkę. Przyznam, że z początku nie wiedziałam, o co chodzi. Było kilka niedociągnięć, ale o tym zaraz.
O bohaterach słów kilka. Mamy matkę, która wybiera się na spotkanie z klientem. Wszytko z nią jest w porządku, po za jedną rzeczą. Nie podoba mi się jej dwulicowość. Najpierw widzimy ją jako osobę, która stara się jak może i poświęca swoje ciało dla lepszego życia jej i córki, a potem nagle słyszymy jak biła ją do upadłego. Nie pasuje. Nie mówię, że będąc już na skraju jej nie uderzyła, ale raz, dwa, a nie nawet jak już ta upadła. Później zaś przytula ją przecież. (zostawienie jej na kilka dni samej w domu jest do wyjaśnienia i pod tym względem nie będę się czepiać)
Co do dziewczynki. Wszytko w porządku, ale nie jestem przekonana, co do jej umiejętności czytania, jest to bardzo niewiarygodne. Po za tym za dużo się w moim odczuciu kaleczy (choć przyznam, że pasuje to do opowieści) i branie prysznica w jej wydaniu było dość abstrakcyjne.
Opisy mi się w większości podobały, były małe wyjątki, ale mało istotne. Te dialogi, które występowały były w porządku. '
Nie jestem przekonana, co do zakończenia. Powrót matki wydał mi się ciut naciągany, ale w pewnych aspektach tu pasował.
Mam nadzieję, że będziesz tworzyć dalej coraz lepsze rzeczy.
Pozdrawiam,
Imani
11.10.2015
Dodam jeszcze jedno: tytuł.
Nie wiem skąd taki pomysł, ale słabo nawiązuje do opowieści.
Pozdrawiam,
Imani
11.10.2015
Z uwagą przeczytałam Twój komentarza i pierwsze, co mi się nasunęło, to stwierdzenie, że jesteś dobrym człowiekiem. Do tego stopnia dobrym, ze zachowanie matki wydaje Ci się nieprawdopodobne. Ja niestety nie mam już złudzeń co do ludzkich zachowań.
Dziękuję bardzo za komentarz.
Pozdrawiam
12.10.2015
Nie chodzi o złudzenia. Sama swoich bohaterów stawiam w trudnej sytuacji życiowej: są maltretowani, gwałceni, zostawiam ich z paskudnymi i trudnymi wyborami bez wyjścia oraz w rzeczywistości, która do kolorowych nie należy. Wypada jednak rozgraniczyć pewne zachowania bohatera, żeby czytelnik nie musiał się zbytnio zastanawiać, jaka ta postać rzeczywiście jest. Mamy pewien dysonans pomiędzy wyjściem i powrotem a tym, że znęcała się nad nią. Jak mówiłam nie mam problemu z tym, że nie wracała przez tyle czasu. Ani nawet z tym, że ją pobiła, chodzi jednak o siłę tego czynu. Ponieważ ja się wciąż zastanawiam, czy jest ona wyrodną matką, ale stara się być lepszą (jej słowa przed wyjściem, przytulanie, może chciała wrócić wcześniej, ale nie mogła, może uderzyła ją raz, dwa, bo nie mogła się już opanować, ale potem żałowała i ją przytuliła), czy jest ona stuprocentową wyrodną matką (mocno ją pobiła, nie wraca, bo nie musi i teraz: czemu ją przytula, a nie pyta, czemu się marze? czemu obiecywała jej wspólnie spędzony czas? czemu jej nie powiedziała na koniec, że sprawia jej same kłopoty, a nie ją przytulała?). O to mi chodzi. Nie wiem jaką wyrodną matką jest na prawdę. Moim zdaniem ta lepsza dość szybko zorientowałaby się, że źle robi, a nie po jakimś dłuższym czasie, gdy ta leży już na podłodze i głośno płacze. Nie musisz mi odpowiadać. Sama się zastanów, czy to wspomnienie jest dobre. Jeśli tak, nie ma sprawy. Mnie tylko to w tym wszystkim nie pasowało.
Pozdrawiam,
Imani
08.10.2015
To było... straszne, i wstrząsające. Przede wszystkim dlatego, że historia ta nie jest fantastyką, wiele dzieci rzeczywiście zostawia się tak samym sobie – teoretycznie wszyscy o tym wiemy, ale tak naprawdę dociera to do nas, gdy coś (jak Twoje opowiadanie) zwraca na to uwagę. I to jest chyba największa siła tego tekstu. Drugą za to dla mnie jest specyficzny sposób narracji. Na początku nie byłam do niego przekonana, może dlatego, że nie często się go spotyka. Jednak w dalszej części opowiadania zauważyłam, że pozwoliło to patrzeć oczami dziecka, ale inaczej, niż gdyby była to narracja pierwszoosobowa; czytelnik stał się bohaterem, co zmniejszyło dystans do historii, ale oddaliło od narratora. Zmieniło to także sposób postrzegania... cóż, wszystkiego – reszty bohaterów, świata. Widać to najpierw z perspektywy dziecka (co dla mnie świetnie było opisane, w każdym kawałku), ale podświadomie i tak dopowiadałam sobie pewne rzeczy, które, jako osoba starsza od głównej bohaterki, w przeciwieństwie do niej dostrzegałam (a ta jej nieświadomość pewnych spraw nie raz potęgowała tragizm całej sytuacji). Paradoksalnie, nie odczułam, żeby ta perspektywa wpłynęła na moje zaangażowanie w opowiadanie – choć, jak mówiłam, pozwoliło to ciekawie opowiadać, historia sama w sobie wciągnęła mnie na dwieście procent.
Z uwag technicznych – w jednym miejscu (nie mogę teraz go znaleźć...) zgubiło się gdzieś jedno „a”, przez co bodajże zamiast „chciałabyś” jest „chciałbyś”.
Podsumowując, jest to naprawdę dobre opowiadanie, z poruszającą historią opisaną w niespotykany sposób (do tej pory widziałam taki zabieg tylko w opowiadaniach fanowskich, ale to się nie liczy...). Choć w samym opowiadaniu wiele emocji nie pojawia się wprost (akcje dziewczynki mówią same za siebie, nie potrzeba dodatkowych opisów), we mnie wywołały bardzo wiele emocji.
24.04.2017
Przepraszam, że dopiero teraz dziękuję za przeczytanie mojego tekstu i za komentarz. Jakoś mi umknęło, że tego nie zrobiłam, a później prawie nie zaglądałam do Pióromanów.
Pozdrawiam serdecznie
23.08.2015
Droga Autorko!
(Chlip!) Jest 23:24 a ja chyba potrzebuje chusteczek! Albo puścić sobie odcinek Big Bang Theory! Jejku jakie smutne opowiadanie!
Ogólne wrażenia: Negatywne.. ale ale! Poczekaj i się nie denerwuj! Jest to pozytywna wersja negatywnego odbioru:) Sądzę, iż celem Twojego opowiadania jest wywołanie negatywnych odczuć jak smutek oraz odczucie nadchodzącej tragedii - i w tym osiągnęło ono sukces. Czytając je czułem, że źle się to wszystko skończy i się.. nie zawiodłem?:) ciężko określić, ale mieliśmy ze znajomym (który też przeczytał "Czterdzieści Metrów..") interesującą debatę na temat zakończenia utworu. On twierdził, że dziewczynka przeżyła, ja zaś nie miałem wątpliwości, że to co na końcu widziała to przedśmiertne, deliryczne wizje. Ale samo to, że Twoje opowiadanie potrafiło być źródłem dyskusji dobrze o nim świadczy! Znaczy się zostawiło ono jakiś ślad po sobie.. a wierz mi ten utwór zostawia ślad wielkości pomnika ofiar holocaustu. Będzie mi ciężko o nim zapomnieć..
Pozwól mi przejść do strony technicznej. Bardzo ciekawy zabieg zrobiłaś prowadzenia narracji w drugiej osobie: nadało to utworowi klimatu takiej poetyckości..a nawet surrealizmu, jakby to wszystko było jakimś snem lub wspomnieniem. Było parę potknięć i zjedzonych literek ale nie wpadło mi w oko nic takiego szczególnego co by mnie wyrzuciło z narracji. Powiem szczerze, że nie czytam tego typu literatury. Dla mnie czytanie jest formą eskapizmu i dlatego wyznaję głównie science fiction i troszkę fantasy. Ale twoja praca była pisana na tyle dobrym piórem, iż wciągnąłem się w ten czterdziesto-metrowy świat 6-latki mimo tak przygnębiającej tematyki. Jedno co mi nie pasowało to relacja tej dziewczynki z jej mamą. Ja nie miałem bliższej styczności z elementem społeczeństwa ale nie brzmi mi realistycznie skakanie między ukazywaniem Mamy jako raz pozytywnej, a raz negatywnej postaci. Ojczym.. ojciec.. facet.. alfons(?) był na pewno dupkiem i od razu go nie polubiłem. (jako osoby, nie jako postaci) Ale mama? Raz opisana jest jako kochający rodzic, robiący wszystko aby związać koniec z końcem, by następnie być ukazana jako ktoś kto tak pierze swoje dziecko, że aż 'klient' musi ją od niego odciągać. Tak samo uczucia dziewczynki do niej: raz wydają się być ukazane w pozytywnym świetle (miłość), a zaraz potem negatywnie (strach). I to troszkę zakłócało mój odbiór wiarygodności. Ale poza tym małym potknięciem? Czy ta historia była wiarygodna? Oczywiście! Nie tylko uważam, że mogła by się wydarzyć ale, że się wydarzyła gdzieś! Że cały czas takie historie się zdarzają! Bardzo mi się podobają takie małe szczególiki jakie dodałaś: np to zdanie: "Ona zawsze się z tego śmieje,mówiąc, że dzięki temu jest szczupła, że gdyby przytyła, mogłaby się zaklinować i na zawsze zostać uwięziona między stołem a kuchenką" Takie smaczki nadają.. mięsistości postaci jak i całej historii.
Podsumowując była to smutna, tragiczna historia, zgrabnie opowiedziana, która wyrwała mi serce zostawiając ziejącą dziurę.. Ciekawe, że jest to druga tego typu historia, która została mi przydzielona w tym konkursie. Jak mówiłem nie jest to mój typ literatury, ale potrafię dostrzec wysoki poziom umiejętności pisarskiej który był ukazany w tym utworze. Tak więc gratuluję Autorko za stworzenie tego łamacza serc i wróżę, że przeczytam na pewno więcej od Ciebie. Tylko zawczasu przygotuję pudełko chusteczek:)
23.08.2015
Ha! Zapomniałem wspomnieć jedną rzecz: Dziewczynka nauczyła się sama czytać, co wskazuje na jej ponadprzeciętne uzdolnienie.. tym tragiczniejszy wydaję się ten koniec! Taki potencjał zmarnowany przez fakt, że urodziła się w złej rodzinie. A myślałby człowiek, że gorzej być nie może:)
23.08.2015
Dziękuję za te miłe słowa, dzięki którym chce się pisać. W sumie to również nie moje klimaty, ale to opowiadanie było swego rodzaju eksperymentem - pierwszy raz obyczaj, pierwszy raz czas teraźniejszy i pierwszy raz druga osoba. Tam mnie naszło, żeby spróbować.
Nie wiem, czyja wersja zakończenia jest prawdziwa! Pierwotnie miało być jednoznaczne - twarde i realistyczne, bo tak podpowiadała logika. Ale jakaś część mnie, ta słabsza, kierująca się uczuciami, kazała zostawić furtkę. Tak zrobiłam i jestem zadowolona. Każdy może sobie zinterpretować wedle woli.
Nie wiem, czy jeszcze kiedyś napisze coś podobnego.
W ogóle piszę mało opowiadań, a jeśli już, to trzymam się "mojego" gatunku, czyli kryminał/obyczaj. Jest na tym portalu moje pierwsze opowiadanie (nie bierze udziału w konkursie) pt. Gorycz wygranej. Zapraszam do rzucenia okiem i pozdrawiam.
23.08.2015
Kursor w oknie komentarza wciąż miga, a ja nie wiem, co napisać. Z jednej strony tekst mnie zachwycił, naprawdę, głęboko zachwycił. Z drugiej, jest tak przeraźliwie smutny, że chciałabym napisać o nim "nierealistyczny". Niestety, nie mogę. Na pytanie, czy opisana historia jest wiarygodna, które widnieje w punktach 3K, z bólem odpowiadam: tak, jest. Jest przerażająco wiarygodna.
Doskonale przedstawiasz naszą małą bohaterkę - jako zwykłe dziecko, które choć "nieprzeciętnie zdolne", wciąż potrzebuje miłości i opieki, a bez nich, bez matki, która by je dała, pozostaje tylko dzieckiem... Ta bezwarunkowa miłość, która wybacza kłamstwa i porzucenie, właściwa tylko dzieciom, widoczna jest w każdym zdaniu i akapicie tego opowiadania. Dialogów było jak na lekarstwo, ale wcale nie były potrzebne. Znalazły się na właściwych miejscach i we właściwych ilościach. Opisy? Opisy były skąpe i szczątkowe, ale - podobnie jak z dialogami - wcale nie były potrzebne. I bez nich łatwo można było sobie wyobrazić brudną, zapuszczoną kawalerkę w niewiele lepiej wyglądającej kamienicy, biedę wyzierającą z każdego kąta. Klimat był i łapał za serce swoją prostotą, bo opierał się na jednym tylko wrażeniu - smutku. Nie muszę chyba mówić, że nawet nie zauważyłam, kiedy tekst przeleciał po ekranie i dotarłam do nieubłaganego zakończenia. Do pewnego stopnia ta historia skojarzyła mi się z "Dziewczynką z zapałkami" Andersena, chociaż w brudnym, brzydko współczesnym wydaniu... Jedyne, co mi przeszkadzało, to sposób narracji. Forma drugoosobowa od początku sprawiała dla mnie wrażenie użytej nieco na siłę i nie pozwalała do końca cieszyć się lekturą. Po pewnym czasie przyzwyczaiłam się do niej i nawet zaczęłam doceniać, jeśli chodzi o koncepcję, ale fakt faktem, że z początku drażniła mnie i nie pozwalała skupić na tekście. Chociaż może to tylko kwestia oswojenia się z tym?
Tak czy siak, do reszty nie mam żadnych uwag. Tekst jest absolutnie piękny i pozostaje mi tylko podziękować za możliwość przeczytania go.
Jeśli znalazły się jakieś błędy, to za bardzo się wciągnęłam, by je zauważyć
Od: Pióroman
Insa Calieste
24.04.2017
Przepraszam, że dopiero teraz dziękuję za przeczytanie mojego tekstu i za komentarz. Jakoś mi umknęło, że tego nie zrobiłam, a później prawie nie zaglądałam do Pióromanów. Pozdrawiam serdecznie
22.08.2015
Ileż smutności!
Uwielbiam narrację drugoosobową, masz mnie, autorze.
Emocja - żal za główną bohaterkę - czyli, zdaje się, nas samych - rozrywa mi serce, gdy sobie przypomnę tę historię.
Postaci tak prawdziwe, że aż przykro, że opowiadanie skończyło się tak szybko (i tak dobrze - szczerze mówiąc liczyłam na tragiczny koniec). Opisy i dialogi na swoim miejscu, nie ma się do czego przyczepić.
Wszystko co powyższe powoduje, że historia jest spójna i wiarygodna, jej końcówka zaś, że jest niejako pełna. Człowiek nie ma ochoty wiedzieć, co było dalej - ale to do ciebie należy stwierdzenie, czy to dobrze, czy nie. Jeśli chcieć pisać część dalszą - nie ma w zasadzie, o co się oprzeć, ale skoro to jednostrzał, to zamknięty fantastycznie.
Atmosfera jednocześnie lekka i ciężka. Ciężka, gdyż sam temat jest trudny. Smutno robi się na samą myśl o tej historii, a kiedy się czyta wszystko po kolei..., ach, po prostu ciężko się na sercu robi.
Lekka - ponieważ tekst jest napisany naprawdę dobrze, płynie się przez kolejne zdania w oczekiwaniu końca. Za zapewnienie mojego zachwytu niech starczy fakt, że chciałam czytać szybciej, niż się dało - co zdarza mi się raczej rzadko.
Jestem pod wrażeniem, choć klimaty kompletnie nie moje. Pięknie i realistycznie.
22.08.2015
Dziękuję za te miłe słowa, dzięki którym chce się pisać.
W sumie to również nie moje klimaty, ale to opowiadanie było swego rodzaju eksperymentem - pierwszy obyczaj, pierwszy raz czas teraźniejszy i pierwszy raz druga osoba. Tam mnie naszło, żeby spróbować.
Zakończenie pierwotnie miało być jednoznaczne - twarde i realistyczne, bo tak podpowiadała logika. Ale jakaś część mnie, ta słabsza, kierująca się uczuciami, kazała zostawić furtkę. Tak zrobiłam i jestem zadowolona. Każdy może sobie zinterpretować wedle woli.
Pozdrawiam.
29.07.2015
Zacznę od tego, że wybrałem ten utwór jako pierwszy do przeczytania z piątki ponieważ jego tytuł bardzo mi się spodobał. Nieco wcześniej tego samego dnia oglądałem pewien reportaż w którym przedstawiono, pobieżnie, ale jednak, bardzo dołującą historię, która dała mi wiele do myślenia. Gdy później, późną już nocą zacząłem czytać Twój utwór to prawie się rozkleiłem. Odłożyłem czytanie i wracam teraz do niego jako ostatniego teraz z piątki. Dziś czuję, że mogę już nieco trzeźwiej spojrzeć na utwór.
Używasz ciekawego sposobu narracji, że niejako czytelnikowi opowiadane jest gdzie on się teraz znajduje, niejako mistrz gry opowiada przygodę uczestnikowi gry fabularnej. Co może nie do końca mi gra na początku, to bohaterka utworu wie gdzie udaje się jego/jej mama z drugiej strony mama i jej partner odgrywają tę scenę niejako było to pierwszy raz, a jeśli tak jest to też ich dialog odnośnie rozkładania nóg jest dla mnie sztuczny i niewiarygodny. Dalej kolejne sprzeczności – główna bohaterka ma sześć lat i jest sprytna, ale za chwilę dowiadujemy się, że nie wychodzi na zewnątrz (co wynika z następującego) i nie widziała nigdy telewizora – czyli bez jakiegokolwiek rozeznania o świecie zewnętrznym. Pokazujesz patologię, ale jej skutki zdają się strasznie ze sobą nie współgrać. Podoba mi się jak wspominasz żart matki o utknięciu między stołem, a kuchenką, jest to moim zdaniem bardzo pożądany zabieg dodający bohaterom jak i historii wiarygodności. Historia jednak znów traci wiarygodność w momencie gdy piszesz, że mała bez książek, telewizji i kontaktu ze światem zewnętrznym nauczyła się pisać i czytać; jeśli powód jest fantastyczny to mogłaby się już pojawić w tym tekście jakaś odnośnie tego wskazówka. Nie podobała mi się ta scena z biciem dziewczynki za umiejętność czytania, ja odebrałem to jako taki zabieg na siłę. Mam wrażenie przerysowania i przepełnienia negatywizmem, czuję się już nim zmęczony w takiej postaci. Myślę, że powinnaś unikać nadmiernego używania tych krótkich przytoczeń zdarzeń w których w dwóch zdaniach opisujesz co było i dlaczego teraz tak jest. Opisz dokładnie i szczegółowo jakieś wspomnienie, tak byśmy reszty mogli domyślić się z kontekstu, a nie rób takiego wrzucania punktów planu zdarzeń. Podoba mi się opis rysowania drzewa przez główną bohaterkę. Moim zdaniem Twoje opisy świadczą bardzo dobrze o Tobie jako o pisarzu. Widać, że dużo obserwujesz, myślisz i wczuwasz się w postacie i ich punkt widzenia. Myślę, że to bardzo dobrze Ci rokuje jako pisarzowi. W pewnym momencie, w sumie dość szybko, można się domyślić, że ten tekst skończy się w najgorszy możliwy sposób - śmiercią dziecka. Historia przedstawia coś tak strasznego i okrutnego, że jest mi ciężko czytać dalej; wywołuje mdłości. Podziwiam Twój żołądek, bo przecież o wiele bardziej musiałaś żyć tą historią, by ją napisać, niż ja by ją przeczytać.
Podsumowując, utwór jest dobry i myślę, że wielu osobom może się wydać bardzo dobry. Gdybym czytał ten tekst dla przyjemności, to nie doczytałbym go do końca, może nawet do połowy, ale nie z powodu stylu, a tematyki dziecięcego okrucieństwa. W historię można uwierzyć, kilka drobiazgów potrafi sprawić, że ją kwestionujemy, ale następnie też historia potrafi sprawić, że zapominamy o tych drobiazgach :-). Utwór jak dla mnie posiadał atmosferę beznadziejności i to jak najbardziej pasowało do przedstawionej historii. Czy utwór wciągnął mnie do swojego świata, tak i mam mu to trochę za złe, bo według mnie za bardzo „żeruje” na ludzkich emocjach i mimo, że wiem, iż zadaniem utworów jest wyzwalać w nas emocje, to tutaj, może nieświadomie przez autora, jesteśmy nim trochę za bardzo „manewrowani”. Najlepszymi momentami są opisy takich przyziemnych, a niewidzialnych lub nieistotnych dla wielu pisarzy, czynności. Na pochwałę także zasługuje rozeznanie się w temacie i odnoszenie się do szczegółów.
24.04.2017
Przepraszam, że dopiero teraz dziękuję za przeczytanie mojego tekstu i za komentarz. Jakoś mi umknęło, że tego nie zrobiłam, a później prawie nie zaglądałam do Pióromanów.
Jestem wdzięczna za wszystkie uwagi, tak te pochwalne, jak te krytyczne. Za te drugie może nawet bardziej, bo dzięki nim wiem, jakie błędy popełniłam.
Pozdrawiam serdecznie.
28.04.2017
Cieszę się, że mogłem pomóc. Pozdrawiam.