02.11.2017
Witaj, Autorze!
Na zewnątrz jesień, deszcz pada, a Ty serwujesz takie coś? No i bardzo dobrze! Świetnie się wstrzeliłeś, dając się jeszcze lepiej wczuć w klimat, jaki z sukcesem zbudowałeś!
Nie ma jak senne obrazy w których wszystko może się wydarzyć i największe dziwy mogą przejść niezauważone, jako coś zwykłego. No to może zacznijmy od początku, a trzeba Ci wiedzieć, że ten komentarz pisałem głównie w trakcie czytania, stąd odnoszę się do pewnych kwestii nie wiedząc, czy później się wyjaśnią.
Zatem początek. Generalnie pierwsze co mi się rzuciło w oczy to kwestia percepcji w opisie. Mianowicie opisujesz wąskie korytarze i przeciskanie się nad ludźmi, ale dzieje się to w próżni - to znaczy, nie wiemy, gdzie. Pierwsza myśl to jakiś wąski korytarz szkolny/szpitalny, acz przyznam się, że przez myśl mignęła mi jaskinia/kopalnia. Dziwne, co - skąd jakiś przypadkowy czytelnik (ja), wytrzasnął kopalnię? W tym właśnie rzecz - każdy może tekst zinterpretować inaczej, jeśli brak w nim pewnych szczegółów. Widać ja akurat byłem w nastroju "jaskiniowym", aczkolwiek jeśli o archetypy chodzi, to "wąski korytarz" zapewne większości skojarzy się jednak z budynkiem. I tak mamy teraz większość czytelników, którzy wyobrazili sobie zapewne pierwszą scenę w budynku, jakiegoś świra, który wymyślił sobie jaskinię, może ktoś w nastroju kosmicznym po obejrzeniu "Obcego" i wyobrazi sobie wąski korytarz stacji kosmicznej - kto wie? Czytelnik ostrożniejszy będzie musiał swoją wyobraźnię pohamować i wyobrazić sobie czarny korytarz w którym nic nie widać - bo nic mu nie pokazałeś. Wszyscy wymienieni będą zmuszeni szybko zweryfikować swój pierwotny "krajobraz" i przenieść scenę do pociągu. Tutaj przyznam, że opis ze stukotem kół poszedł w dobrym kierunku, ale powinien on raczej otwierać scenę, aby nie powodować u czytelnika konieczności przenoszenia sceny. Stąd choć powoli pokazujesz co, gdzie i jak - co nie jest złe - to robisz to w złej kolejności.
Fabularnie początek osobiście uznaję jako nudny - ot, opis zatłoczonego pociągu, nie dzieje się nic ciekawego, co by mnie wciągnęło. Jest to oczywiście tylko moje spostrzeżenie.
Nuda owa jednak nie trwa długo, bo poznajemy Antoniego i jego ferajnę. Tutaj słowo o dialogach - niby mógłbym stwierdzić, że nieciekawe, ot, takie zwykłe. Ale wcale nie! OD razu widać, że ta grupka z przedziału jest jakaś dziwna. Wyrażają się w sposób niecodzienny i to do obcej osoby. Tak jakby cala scena była już teraz snem - może to trafne wrażenie?
Troszkę mnie dziwił opis zasypiania na zawołanie, tym bardziej, żę proces zasypiania jest przez narratora opisywany jako moment świadomy - nie da się zasnąć świadomie wychwytując momentu, w którym to następuje, stąd ten opis troszkę mnie wyburzył z immersji.
Sam sen krótki i niezbyt jasny - no niech mu będzie, takie prawo snu, ale ponownie przyspieszyłeś akcję z budzikiem. Nikt nic nie powiedział, bohater wysiada i jest nagle na dworcu, a jedno zdanie dalej w domu. To oczywisty brak opisu tak miejsc, jak i bardziej - sytuacji. Ale też widoczne przyspieszenie, nie wiem, czy świadome?
"Mając pół godziny do początku próby" - gość jechał nocnym pociągiem, wysiadł, dotarł do domu, zjadł, przeczytał scenariusz i ma pół godziny czasu w zapasie? No chyba powinien był przyjechać dzień wcześniej, albo coś? A spóźnienia pociągu, albo korku na miejscu w ogóle nie brał pod uwagę?
"– Ty pierwszy raz w życiu siebie widzisz (...)
– Chciałbym (...)" - O, to dobre! Dialogi u Ciebie spełniają swoje funkcje, ale brakowało im czegoś takiego. Naturalne, ale i z dowcipem, ożywia czytelnika, przełamuje nastrój. Robisz to ze trzy razy w opowiadaniu - i bardzo dobrze!
Cała scena próby była dobra, ale jakoś brak u Ciebie szczegółu w opisie. Owszem - motyw z mijaniem tajemniczych zaułków uznaję jako świetną obserwację, dobrze opisaną. Ale tutaj znowu brakło detali - o sztuce nic nie wiemy, jest lina, krzesła i podchodzenie do zwierciadła. Oczywiście, sztuka nowoczesna - daje Ci to prawo do pełnej swobody i zera sensu. Ale uznaję to za zmarnowany potencjał. Mogłeś wpleść w fabułę sztuki coś związanego z opowiadaniem, z jego przekazem.
Mamy potem fragment między próbą a premierą. Fragment, rzekłbym, dziwny. Znowu jak w śnie, dzieją się dziwne rzeczy, wspomnienia kontenera, tajemnicze spotkanie, ulotka psychoanalityka. Trudno mi to rozgryźć, jakoś sens się zaciera, jakby faktycznie we śnie - czy taki był cel? Pewnie tak. W głowie bohatera dzieją się dziwne rzeczy, ale jakby są one dostatecznie sprowokowane - no bo czym? Snem, napisem na kontenerze, ulotką? Jak to się składa i jaki jest sens? Wciąż mam wrażenie, że za chwilę bohater obudzi się w przedziale i całe opowiadanie będzie snem.
Opis głównej sztuki - wszystko ładnie, bohater rozkojarzony swoimi rozterkami, ale daje radę. Dobry motyw z przejęzyczeniem. Ale ponownie - sztuce brakuje szczegółów, fabuły. Odnoszę wrażenie, że poszedłeś tutaj na łatwiznę. Oczywiście, nie jest to opowiadanie o tej sztuce, stanowi ona jedynie środek do celu, ale ponownie powtórzę - odbieram to jako zmarnowany potencjał i pójście na łatwiznę.
Zakończenie - ok, myliłem się, to nie sen. Zatem co, hipnoza? Zapewne, nie znajduję innego wyjaśnienia. Brakuje mi tylko sensu w całości. Motywu i planu osób z przedziału. Wedle opisu - rola, sen, jawa - wszystko się przeplata i tutaj brawa dla Ciebie - osiągnąłeś to znakomicie. Ale jakoś uleciał sens/morał opowiadania jako całości. Pointa do mnie nie przemówiła, a skoro nie pointa, to sensem było owe przeplatanie się w środku historii. No to się przeplata - zgoda. Ale po co?
Kilka słów o postaciach. Bohater główny jest niczym we śnie. Przeplata swoje rozważania z sennymi wizjami i w sumie nie wiadomo co jest czym i dlaczego. Trudno go lubić, bo na ile go znamy, na tyle porusza się niczym po zażyciu jakiegoś narkotyku - ewidentnie nie jest w pełni sobą, bardziej jakby przeżywał delirium.
Matka jest i już. Nie ma opisu wyglądu, nie ma nawet imienia. Ot, krząta się tam w tle, bardziej aby pokazać brak ojca chyba. Uwydatnia jesienną szarość opowiadania. W sumie na plus, jeśli taki miałeś zamiar.
Dziwacy z przedziału - w zasadzie też plus, bo widzę, że dokładnie o to Ci chodziło.
Członkowie grupy teatralnej - też plus. Są naturalni, spełniają swoje role, prowokują kilka zabawnych sytuacji i dialogów, przełamujących ponurą atmosferę, co dostrzegam i bardzo doceniam - opowiadanie tego potrzebowało.
W zasadzie - wszystko plus, za wyjątkiem głównego bohatera, który jednocześnie jest narratorem pierwszoosobowym, co tym bardziej powinno nas z nim związać. Jego problemem jest ponury i deliryczny nastrój opowiadania, co tworzy bohatera z jakim czytelnik nie chce się utożsamiać.
Muszę przyznać, że opowiadanie ma potencjał, by wywołać jesienno-depresyjny nastrój. Gdyby nie drobnostki wytrącające z immersji i trudność w zżyciu się z bohaterem, to czytanie tego podczas jesiennej pluchy za oknem robi robotę!
Za słaby punkt uznaję opisy. Miejsca, postacie - wszystko jest, ale zwykle płytko opisane. Z opowiadania wylewa się jesienna szarość, co pozwala uzupełnić sobie braki, ale czasem są one rażące brakiem szczegółowości aż za bardzo.
Na pewno masz fajny pomysł na "pojedynek aktorów", ale go nie widać w opowiadaniu. Ciekawa idea z cichym boomboxem - choć po lekturze całości nie widzę celowości robienia z niego tytułu opowiadania (aczkolwiek doceniam ciekawą grę słów) - zdaje się troszkę niewykorzystana.
Mącenie w głowie jest fajnie przedstawione, ale czytelnik nie wie co się dzieje przez większość czasu. A gdy już się dowiaduje, to też nie do końca wprost i trudno jest złapać sens całości - mnie się nie udało.
Podsumowując - mogę pogratulować warsztatu, który pozwolił Ci stworzyć bardzo nastrojowe opowiadanie. Musisz jedynie większą uwagę przywiązać do opisów świata i postaci. W sercu opowiadania jest przedstawienie teatralne, o którym nie wiemy niemal nic, choć jest opisane trzy razy (lektura scenariusza, próba, przedstawienie) - to ja po raz trzeci powtórzę, że zmarnowałeś tutaj nielichą szansę na pokazanie czytelnikowi czegoś bardzo ciekawego, innowacyjnego i pasującego do tego opowiadania.
Cały sens opowiadania upatruję w mętliku w głowie głównego bohatera - to wyszło znakomicie, ale dla mnie to za mało. Albo nie dostrzegłem jeszcze jakiejś pointy, albo czegoś jak dla mnie brakuje. Problemem było też dla mnie przywiązanie się do głównego bohatera. Niby zwykły student, ale jednak, co zdołał wzbudzić sympatię (nawet swoją zwykłą szarością, za co osobne brawa!), to popadał w jakieś halucynacje. Może narracja trzecioosobowa sprawdziłaby się w tym opowiadaniu lepiej? To troszkę paradoksalne, ale wydaje mi się, że przy dobrym warsztacie - a takim dysponujesz - udałoby się to lepiej.
Finalnie mogę pogratulować warsztatu, dzięki któremu udało Ci się stworzyć dobre, klimatyczne opowiadanie. Doceniam też dokonanie celnych obserwacji, oraz znakomicie wyczutej tonacji z kilkoma dowcipami wplecionymi w ten dziwny świat nietypowego opowiadania. Dobra robota.
Życzę sukcesów w rozwoju i w konkursie! Do napisania!
"Runąłem z nim na łóżko, po czym uważnie przeczytałem każdą napisaną na nim linijkę tekstu." - uciekł Ci podmiot (winą obarczam powtórzenie/nadmiar zaimków "nim", stąd zdanie jest nieco kulawe) - po przecinku jest nim łóżko, a nie plik kartek, stąd tekst jest, wedle Twojego opisu, na łóżku.
"Ty szmato, sprowokowałaś mnie! Lubię wrzeszczeć tę kwestię." - brak interpunkcji, dialogowej, lub cudzysłowia - wedle woli.
Generalnie duży plus za gramatykę - poprawna interpunkcja dialogów, a tak to niewielkie wpadki z przecinkami o których nie ma co dyskutować. Duży zasób słów, generalna poprawność z drobnymi wpadkami. Niewiele mogę tutaj doradzić, bo ewidentnie wiesz, co robisz i jedna korekta więcej, ewentualnie odczytanie tekstu na głos pozwoliłoby wyeliminować i te. Dobra robota!