No proszę, tytuł pospolity, opis również nic specjalnego i generalnie byłam pewna, że dostanę tekst będący obyczajówką, ot, taki urywek z życia… Nic z tych rzeczy. Bardzo się zdziwiłam, kiedy zaczęły dziać się różne dziwne rzeczy i muszę ochłonąć, żeby się do nich odnieść… No dobrze, zaczynam.
Ja bardzo lubię opowieści obyczajowe i już samo pierwsze zdanie zachęciło mnie do czytania.
Opis mieszkanka, umeblowania itd. jest bardzo ładnie i miło się go czytało. Bez trudu wyobraziłam sobie rozkład pomieszczeń i mebli, sprzętów. Dość szybko przechodzisz do rzeczy, czyli tytułowego kotka.
O, jakie to ładne. Takie przyjemne i od razu człowiek czuje sympatię do bohaterki. Widać, że jest ciepłą, emocjonalną dziewczyną i nie sposób się nie uśmiechnąć, przeczytawszy, że ze wszystkich “sprzętów domowych” bohaterka najbardziej potrzebuje kota. Priorytety ma ustawione prawidłowo <3.
Niektóre wypowiedzi są doprawdy urocze i mam ochotę je cytować. Mój uśmiech wywołało szczególnie jedno zdanie:
Godne zapamiętania. Widać, że Iwonka miała już do czynienia z kotami i wie, co mówi i czym zaskarbić sobie kocią mruczącą miłość ;).
Jeśli chodzi o sam styl, to znalazłam kilka literówek, czasem brakuje ogonka albo pojawiają się brzydkie powtórzenia (zapamiętałam szczególnie jedno - słowo “pupil” powtórzone linijka po linijce, bo było wyjątkowo rzucające się w oczy), ale to drobnostki. Miałam nawet ambitny zamiar je wskazać, ale uznałam, że nie chce mi się - tekst za bardzo mnie wciągnął, bym co chwilę odrywała się od niego, bo jakiś przecinek mi nie zagrał. Zdecydowanie wolałam cieszyć się lekturą, zwłaszcza że jest czym. Styl ogólnie jest dość czysty, a przynajmniej klarowny. Wiadomo, o co chodzi, język jest płynny i bogaty.
Kotek trafił już do mieszkanka i byłam pewna, że od tego momentu mogę spodziewać się opisu codziennego życia, jak dziewczyna uczy pupila życia z nią pod jednym dachem, może pojawiłyby się jakieś niesnaski, jak to w życiu… Ale dotarłam do tego fragmentu:
I wiedziałam już, że ten tekst jednak nie jest do końca normalny.
Zazwyczaj w trakcie czytania robię sobie na bieżąco notatki, zaznaczam skrupulatnie fragmenty, które mnie urzekły albo wręcz przeciwnie, zdenerwowały albo zniesmaczyły, jednak tutaj w pewnym momencie zaprzestałam tego, bo byłam tak zafascynowana tym, co tu się wyrabia. Kot zamieniający się w człowieka. W mężczyznę na dodatek. Tak, mężczyznę - nie chłopca, na co przecież wskazywałby wiek kotka (bo to chyba jeszcze było kocię? Tak zrozumiałam). Pierwszy raz spotykam się z czymś takim i sama nie wiem, jak się do tego ustosunkować. Rany, ale mam mętlik w głowie. Jednocześnie podziwiam kreatywność i jestem przerażona, bo, kurczę, spółkowanie bohaterki z kotem w męskiej postaci jest takie… dziwne i nieludzkie. Zwłaszcza że mamy tu do czynienia z jednym konkretnym zabiegiem, ale o tym jeszcze wspomnę, nie będę uprzedzać faktów.
Najpierw ta dziwna magiczna akcja mnie zniechęciła. Pomyślałam (wybacz dosadność): “O matko, jakie to głupie, zapowiadało się dobrze, a tutaj jakieś bzdety! Co ja pacze, ratunku!”. Potem jednak zmusiłam się do kontynuowania i im więcej akapitów miałam za sobą, tym mniej byłam poirytowana, a bardziej zaciekawiona. I ostatecznie nie wiem, co sądzić, bo tekst jest krótki i skończył się, zanim u mnie dobiegł końca proces przemiany szoku w zachwyt ;).
Na pewno pomysł jest niecodzienny. Bohaterka - Iwonka - jest sympatyczna, chociaż na samym początku, przy scenach poznawania kota i uczenia go dobrych nawyków po przygarnięciu go od wolontariusza z parkingu bawiła się lepiej. Wtedy akcja biegła jakby trochę wolniej, bardziej ją poznaliśmy, w większym stopniu. Pojawiły się jakieś przemyślenia, dialogi… Potem już jest to całkiem nieobecne. Wiadomo, trudno, żeby Iwonka gadała z kotem… Nawet kiedy nie jest on kotem, tylko człowiekiem, to mimo wszystko kotem pozostaje. O, i to jest ta rzecz, o której wspomniałam wyżej, że bardzo mi się podoba, ale nie chcę uprzedzać faktów. Chciałabym pochwalić i stanowczo poprzeć ideę, że zwierzę po przemianie w człowieka nie zyskuje nadnaturalnych dla jego gatunku zdolności i nie zaczyna gadać niczym Behemot u Bułhakowa. To również jest dość odświeżające, bo autorzy zwykle czegoś takiego nie stosują.
W każdym razie na początku Iwona miała jeszcze możliwość, żeby się wypowiedzieć, a z biegiem czasu (i opowiadania) obawiam się, że charakterystyka postaci zeszła na dalszy plan i zaczęła przyświecać ci idea, żeby upchnąć na kilku stronach jak najwięcej figli. Dziewczyna jest w związku z tym nieco płaska, nie ma zbytnio charakteru i boleję nad tym, bo zapowiadało się kompletnie inaczej.
Drugim bohaterem jest kotek - a raczej kotołak. Jak pisałam, zrobiło na mnie wrażenie to, że po przemianie pozostaje takim samym zwierzakiem, jak wcześniej, tylko w innej formie. Ogólnie kociak jest sympatyczny, ale strasznie dziwnie się poczułam, gdy wyobraziłam sobie tę scenkę łóżkową - dorosły mężczyzna trącający dłonią klamkę w drzwiach dla zabawy, niczym kot, którym de facto jest… Uzmysłowiłam sobie, że facet zachowuje się jak osoba upośledzona umysłowo i trochę poczułam się niekomfortowo z tą wiedzą, bo tak sobie pomyślałam, że to trochę tak jakby wykorzystywać dziecko - czym bowiem różni się osoba z głębokim upośledzeniem od dziecka, zaś dziecko od takiego kocurka?
Ale dobrze, zostawmy ten temat. Powiedzmy, że dorosły nagi mężczyzna trącający dla zabawy dłonią klamkę musi prezentować pocieszny widok. Tekst cały jest pocieszny, choć bardzo dziwny. Początek podobał mi się bardziej, akcja rozwija się w odpowiednim tempie, a potem już trochę przyspiesza, ale generalnie jest okej. Z kolei zakończenie jest BOSKIE. Idealny moment. Dodatkowo zostawiłaś sobie furtkę do ewentualnej kontynuacji, ale gdybyś nie miała na nią ochoty lub pomysłu, nie ma problemu, bo “Kot” z powodzeniem może funkcjonować samodzielnie jako zamknięta całość. Bardzo dobrze pomyślane, rozsądne rozwiązanie i mogę się jedynie pozachwycać sprytem.
Styl jest poprawny i płynnie się to czyta. Dobra narracja, bogaty język, jednak narracja jest transparentna, mało emocjonalna, nawet opisy stosunków są dość techniczne, ale wcale to nie przeszkadza, może nawet lepiej, że się na tym nie skupiasz. (Swoją drogą, zastanawiam się, czy kocury faktycznie czerpią przyjemność z obcowania płciowego, bo z tego co wiem, to jest ograniczona liczba gatunków odczuwających satysfakcję seksualną i nie jestem pewna, czy koty do tej grupy się zaliczają. Jeśli nie, to nagradzanie go seksem byłoby bez sensu.)
Pomysł zabawny i oryginalny, ale ostatecznie czegoś dłuższego napisanego w ten sposób bym nie przeczytała. Bohaterka jest wg mnie mało wiarygodna. Kompletnie nie widzi się temu, co widzi, zaczyna uprawiać seks z obcym facetem!!! Kiedy natknęła się na niego po raz pierwszy leżącego w legowisku kota (w jaki sposób on się tam zmieścił?), bardziej prawdopodobne jest, że zaczęłaby wrzeszczeć, skąd on się tam wziął, kim jest itd… Kot, przerażony wrzaskami, mógłby zacząć uciekać, piszczeć, stroszyć sierść (której aktualnie był pozbawiony) i robić inne rzeczy przywodzące na myśl kota. Ba, mógłby się wówczas zmienić przecież na powrót w tego kota… Niczemu by to nie przeszkadzało. Bo obecnie tym, co przeszkadza, jest reakcja Iwony, bardzo niewiarygodna. W ogóle jakim cudem wpadła na myśl, że ma do czynienia z kotołakiem i że zwierzak się transmutuje? Tak od razu, o, to się dzieje i ona tak sobie myśli: “Hmmm, to na pewno kotołak przechodzi przemianę, tak, to musi być to”. Nikomu coś podobnego nie przyszłoby do głowy! Najpierw szukałby racjonalnego wyjaśnienia. Goły facet w pokoju = sama nie wiem, włam? Albo sąsiad o niestandardowym hobby? W takiej wersji przykro mi mówić, ale Twoja bohaterka wyszła trochę na nimfomankę, której tylko jedno w głowie ;). (Kiedy najdzie ochota, i pies kota wiadomo co… Tu się okazuje, że działa to również w innych konfiguracjach gatunkowych.)
Sama nie mam zwierząt, ale znam dziewczynę, która jest taką kocią mamą i nie jestem pewna, czy ten tekst przypadłby jej do gustu. Ja mam wobec niego ambiwalentne uczucia, bo z jednej strony mi się podoba, a z drugiej jest taki dziwny. Pomysł jest “dziki” i może gdyby to dopracować, byłoby lepiej. W każdym razie jestem szalenie pod wrażeniem końcówki, która ratuje ten tekst. Jest to coś innego, świeżego - jednak chyba wolę na co dzień “normalniejsze” teksty.
Ale dobrze od czasu do czasu posmakować czegoś oryginalnego.
Dziękuję bardzo za komentarz. Szczególnie na nienaturalne zachowanie bohaterki. Sama bardzo nie lubię gdy autorzy popełniają takie błędy. Mężczyzna ma kocie oczy, ale masz racje, że nie jest to szczegół, który przykułby normlanie uwagę. Normalny człowiek skupiłby się bardziej na swoim bezpieczeństwie.
Myślę, że powinnam też przybliżyć mocniej reakcje bohaterki, która w sumie stara się go nauczyć ludzkich rzeczy ponieważ postrzega go jako człowieka. Zatknęła się w mediach z wilkołakami i podobnymi, wszystkie jak zauważyłaś po przemianie zachowują się jak ludzi. Jest to więc pewna ustalona norma, lub conajmniej coś czego oczekiwałabyś gdybyś byłą w takiej sytuacji. Tymczasem ten ktołak jest bardziej kotem niż człowiekiem. Gdy be∂ę poprawiać opowiadanie sprobuje trochę rozwinąć akcje na temat nauki, przybliżyć tą dziwną relację.
Podoba mi się ten wstęp, ma w sobie urok. Szkoda jednak, że tak szybko się kończy i przechodzi na kota. Moim zdaniem powinnaś pociągnąć te opisy dłużej, włożyć w przemyślenia więcej bohaterki, tak byśmy mogli poczuć więcej empatii. Także moim zdaniem troszkę spieszysz. Brak mi opisu pory dnia i otoczenia, gdy dociera na parking, chciałbym więcej szczegółów, by to sobie wyobrazić, może nazwę schroniska i nieco więcej powierzchowności wolontariusza. - to jest zabawne. Brakuje mi jednak mimiki w tej scenie. Dziwi mnie, że po prostu nie poczekała aż go doprowadzą do porządku w schronisku zamiast samej gdzieś jeździć ze zwierzakiem, no ale mniejsza o to. Bardziej rozchodzi się o fakt, że jeśli już wzięła go do weterynarza, to nie jest to odpowiedni moment do streszczania (rzadko jest taki moment), bo to są pierwsze jej chwile aklimatyzacji z kotem po tym jak się nim tak zauroczyła, więc jak dla mnie przeskakiwanie tego jest błędem i czymś nienaturalnym, bo tracisz szansę na ukazanie tego. Nawet nie napisałaś co w związku z tą nogą po wizycie. Dalej także streszczasz, szkoda... Fajny ten pomysł zmiany kota w faceta, ale za mało, za szybko i zbyt ubogo w opisy. Za bardzo się spieszysz, a szkoda, bo potencjał tu na pewno jest. Dalej robi się dość komicznie, bo Iwona z wielbiciela zwierząt, bez większej premedytacji, zmienia się w zoofila. Tej sceny łóżkowej nie można wziąć na poważnie. Nie mówię, że cały ten pomysł sypiania z kotołakiem jest do niczego, ale wykonanie po prostu legło - jest zbyt absurdalne. Iwona jawi się osobą pozbawioną moralności, raczej nie do końca zdrową na umyśle. Seks za edukację - idziesz mocno w kontrowersję ;-) Końcówka śpieszy, jest na siłę i nic ciekawego lub zaskakującego nie wnosi.
Podsumowując: dobry wstęp, pomysł i dialogi. Potrafisz pisać z urokiem jak Ci się chce. Reszta niestety się posypała, bo za bardzo się spieszyłaś. Widać, że utwór nie został dobrze przemyślany i za mało włożyłaś w niego pracy, tak, że po dialogu z wolontariuszem przypomina bardziej streszczenie utworu niż faktyczne opowiadanie. Jeśli historia Ci się podoba, to może napisz ją od nowa dokładnie ukazując budowanie się więzi i powolne pojawianie się znaków sugerujących, że kot może nie być zwykłym kotem. Postacie powinny być też głębsze, a główna bohaterka cechować się choć pewną dozą moralności byśmy mogli się z nią choć trochę utożsamić. To tyle ode mnie.
Pozdrawiam i zachęcam do dalszej pracy nad piórem w naszym gronie.
- po pauzie z wielkiej jeśli tekst nie określa poprzedzającej go wypowiedzi.- zaopiekuję.- rozpłyną.
Zamiast pisać ciągle "wolontariusz" mogłabyś naprzemiennie użyć "chłopak" czy "mężczyzna".
Dziękuje bardzo za uwagi.
Mam mocne wyobrażenie an temat bohaterki, ale wygląda na to, że zgubiło się ono pomiędzy rozpędzoną akcją. Generalnie ma być ona bardzo samotną kobietą, troche zdesperowaną. Z tej samotności pochodzi jej miłość do zwiętrząt, ale także jej reakcja na "okazję" która jej się w życiu nadarza. Przyznaję, że przesadziłam, bo zdaję sobie teraz sprawę, że Iwona zachowała się jak aktorka w filmie porno, a nie jak prawdziwa osoba. Wezmę się za to opowiadanie jeszcze raz i napiszę je lepiej.