Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 201
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

Poszukiwanie cz.3ikonka kopiowania

Autor: Wiktor twarz męska

grafika opisu

rozwiń




Po wejściu do pubu Piotrek siadł przy barze.
– Barman, piwa. – Powiedział Piotrek
– Oczywiście. – Odpowiedział barman. – Chwile, pan Piotr Nowak.
– Tak.
– To pan wywinął ten numer na komisariacie?
– Tak. – Powiedział Piotrek, szykując się na atak.
– Chłopaki, to ten! – Krzyknął barman i zniknął na zapleczu.
Nim Piotr zdążył się odwrócić byli już przy nim.
– To ty uciekłeś z komisariatu?
– Tak ja.
Przez tłum przepchnął się mężczyzna, który, sądząc po ilości tatuaży, był szefem grupy.
– Ziom, szacun. Wiemy wszyscy, że gliny tutaj to, niemoty i cioty, ale dotąd nikt z nas nie napadł na żadnego z nich. Piwo dla wszystkich. Na cześć bohatera, hip hip, hura!
– Hura! – Zawtórował mu tłum
W ten sposób Piotr stał się najbardziej szanowaną osobą w mieście, a także najbardziej opitą.


* * *

Piotrek obudził się w ciemnym pomieszczeniu, lecz nie był to znów komisariat policji, nie tu było sucho i leżał na czymś miękkim chyba na łóżku.
– Co tym razem? – Jęknął Piotrek schodząc z łóżka, na którym leżał.
– Zlecenie chłopcze, zlecenie.
Piotrek skamieniał, ktoś siedział w tym

1




pokoju, a on był bez broni całą zostawił przecież u rusznikarza.
– Czego chcesz? – Spytał Piotrek postać siedzącą w mroku.
Nagle stała się światłość
– Chcę dać ci zarobić.
Był w barowym pokoju dla gości, a naprzeciw niego siedział człowiek po pięćdziesiątce z siwą brodą w wysłużonym czarnym płaszczu, nie miał broni.
– Mów szybko człowieku. – Dopiero teraz Piotr zorientował się, że ma kaca zabójcę. – Muszę się napić, nie ma bata muszę się napić.
– Trzymaj. – Powiedział tamten podając Piotrowi blaszany kubek z wodą. – Nieźle wczoraj z chłopakami popiłeś.
– Skąd wiesz?
– Siedziałem za drzwiami, a tak poza tym kilka kolejek piwa to rozumiem, kilkanaście skrętów jeszcze jestem w stanie jakoś zrozumieć, ale dodatkowo pięć prostytutek po takiej imprezie, ni jak nie jestem w stanie.
– Co!?
– To, co słyszysz.
– Streść mi wczorajszy wieczór.
– Po kilku kolejkach piwa, razem ze swoimi nowymi kolegami przerzuciliście się na samogon.
– Dotąd jeszcze pamiętam. Co było później?
– Później zjaraliście cały zapas zioła, jaki posiadały miejscowe karki.
– Okej, a później?
– Później

2




szef karków pochwalił się, że miał cztery dziwki w jedną noc.
– Rozumiem, że postanowiłem pobić ten rekord. – Powiedział Piotrek czerwieniąc się ze wstydu.
– Powiedziałeś, że pobijesz ten rekord z….
– Sądząc po kontekście wiem, z czym, w czym. – Przerwał Piotrek tamtemu.
– Zamówiłeś siedem, ale burdelmama powiedziała, że w tym stanie to nawet sześciu ci nie da, bo to marnowanie kasy, więc wziąłeś pięć.
– Dalej. Mów dalej.
– No cóż po trzech godzinach, ciężkiej pracy pobiłeś jego rekord.
– Matko boska.
– Racja mówiły, że jesteś boski. – Powiedział z przekąsem tamten.
– No cóż, bywa.– Powiedział Piotr pociągając solidny łyk z kubka. – Jak się pan nazywa?
– Adam, Adam Kowalski.
– Miło mi. Piotr Nowak.
– Teraz odnośnie zlecenia. Chciałbym, aby odnalazł pan mojego syna.
– Eee, coś dokładniej, region Polski, chociaż jakie województwo.
– Kielce, świętokrzyskie.
– Dobrze, ile pan płaci?
– W przypadku, jeśli mój syn będzie żywy trzydzieści tysięcy złotych, jeśli będzie za późno za godny pochówek piętnaście tysięcy.
– Dużo.
– To dla mnie ważne. Bardzo ważne –

3




Powiedział Adam.
– Dobrze tylko odbiorę swoją broń.
– Zjaw się tutaj za dwie godziny na parterze.
– Dobrze, stawie się punktualnie. – Powiedział Piotr wychodząc, i zostawiając Adama samego.


* * *


W chwili, gdy Piotr podszedł pod drzwi rusznikarza, usłyszał z wewnątrz krzyki. Przyłożył ucho do drzwi.
– Że ja niby chłam i drożyznę sprzedaje!?
– Tak!
– Nu pagadi!
Z wewnątrz dało się słyszeć głośne łupniecie. Piotr ledwo zdążył odskoczyć od drzwi, z których wypadł jakiś stalker, a za nim rusznikarz łojący go nogą od stołu.
– Jeszcze raz cię tu idioto zobaczę a ci strzelbę w dupę wetknę i wystrzelę! – Krzyczał rusznikarz, po czym rzucił drewnianą pałką w uciekającego stalkera. – W dychę! – Wrzasnął rusznikarz w chwili, gdy pocisk sięgnął celu. – Gówno nie stalker, prawdziwy stalker by się uchylił. – Podsumował.
– Witam. – Nieśmiało powiedział Piotr wychodząc zza rogu domu.
– Witaj Piotrze, wychodź, wychodź.
– Na pewno, wolałbym nie dostać tą belą.
– Nie no, przecież ja bym nie spudłował. W jakiej sprawie przychodzisz?
– Chciałem się spytać czy broń gotowa?

4




Oczywiście mówiłem, że to drobnostka, celowniki i przegląd też zrobiłem cena taka, jaką ustaliliśmy.
– Dobrze, trzymaj. – Powiedział Piotr dając rusznikarzowi pieniądze.
– Zaczekaj chwile zaraz wszystko przyniosę.
Po chwili rusznikarz wrócił z bronią.
– Tak jak się umawialiśmy, plus kabura.
– Dzięki, naprawdę wielkie dzięki.
– Nie ma sprawy, jesteś w końcu moim najlepszym klientem.
– Przesadzasz, ale mimo wszystko dzięki. Cześć.
– Powodzenia. Cześć.


* * *


Zjawił się z piętnasto minutowym marginesem. Już od wejścia zobaczył Adama, lecz co ciekawe nie siedział sam, lecz z jakimś człowiekiem w wojskowej kurtce z kapturem.
– Dzień dobry panie Adamie. – Powiedział Piotr przysiadając się do stolika.
– Witam Piotrze. Oto twój towarzysz na tę wyprawę, Jurij.
– Zdrastwujtie. – Powiedział Jurij
– Witam.
– Zapoznałem już Jurija z zadaniem. Podejmujesz się Piotrze.
– Tak, zdecydowałem się.
– Dobrze, więc, tak jak mówiłem wasze zadanie polega na odnalezieniu mojego syna, ma na imię Marek. Ostatni znak życia nadesłał radiem właśnie stamtąd. Nagroda w kwocie trzydziestu tysięcy za odnalezienie

5




mojego syna żywego, oraz doprowadzenie do mnie, a w drugiej ewentualności piętnaście za godny pochówek. Oczywiście wysokość honorarium, jakie podaje jest kwotą na głowę nie do podziału. Jakieś pytania?
– Niet. – Zaprzeczył Jurij
– Cóż więcej wiedzieć. Wysokość wynagrodzenia, co i gdzie zrobić. Pierwszy raz w życiu mam tak sprecyzowane zadanie. – Powiedział Piotr
– Czyli rozumiem, że wchodzicie w to panowie? – Zapytał dla pewności Adam.
– Tak. – Potwierdził Jurij
Piotr kiwnął głową. Cóż więcej do wyjaśniania.
– Dobrze. Ruszajcie, niezależnie od tego, kiedy wrócicie zaczekam tu na was czekał.
Podali sobie dłonie i ruszyli. Gdy wyszli z Jurijem za bramę, Piotr postanowił zagadnąć Rosjanina.
– Masz na imię Jurij? – Spytał Piotr po rosyjsku swojego towarzysza.
– Tak, przepraszam, że się nie przedstawiłem, będziemy razem w drodze jakiś czas, więc mogłem się Panu przedstawić. – Powiedział Jurij po Polsku, lekko tylko zdradzając tu i ówdzie wschodni akcent.
– Mówisz po polsku? – Spytał Piotr nie ukrywając zdziwienia.
– Oczywiście.
– Czemu wcześniej mówiłeś tylko po rosyjsku?
– Bo nie chce

6




żeby wszyscy wiedzieli, że mówię i rozumiem po Polsku, często miałem sytuacje, kiedy jeden, do drugiego mówił „Przynieś z zaplecza te naboje co zawilgotniały, wciśniemy mu wszystko i tak po polsku nie rozumie” i się jeszcze uśmiechały sucze syny.
– W sumie nieźle kombinujesz. – Powiedział Piotr. – Jak tu trafiłeś?
– To długa historia, ale w sumie mamy trochę czasu …
I tak Jurij zaczął swoją opowieść, w czasie, której wyjaśniła się jego znajomość rosyjskiego. Pochodził on z związku Polaka i Rosjanki, a co się z tym wiązało oboje chcieli, aby ich dziecko znało ich język ojczysty. Dzięki temu Jurij mówił biegle zarówno po Rosyjsku jak i po Polsku, jedyną różnicą było to, że miał delikatny wschodni akcent.

7




Wyrazy: Znaki: