Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 91
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

Spotkanie w Księgarni [+18]ikonka kopiowania

Autor: Neverwriter twarz męska

grafika opisu

rozwiń




Wczesna jesień, rok 2023.

      Księgarnia "Pegaz" na ulicy Kołodziejczaka w Gdańsku. Wystawa młodych autorów literatury polskiej. Ona od parunastu minut przechadza się pomiędzy półkami szukając czegoś dla siebie, jest zmęczona dniem w pracy, bierze pierwszą książkę i otwiera ją w środku. "Gordon obudził się trzy godziny później. Wyciągnął nóż z nogi i podniósł swój, leżący na ziemi. Trzęsącą się ręką otworzył mieszkanie i wszedł pod prysznic. "Trzecia kafelka od lewej" mruknął pod nosem podsadzając nożem swoją tajną skrytkę. Wyciągnął z dziury w ścianie wódkę, bandaż i szklankę Siedział tak, krwawiąc i patrząc na brudny nóż. Trząsł się jak osika, próbując powstrzymać drgawki. Następnie porządnie łyknął wódki i oczyścił nią ranę. Nucąc "Three little birds" zawiązał sobie bandaż i nalał pełną szklankę wody. Schował wódkę i resztę bandaży do skrytki a następnie, po wypiciu wody, położył się spać"
-Łech...kryminały.- odstawiła ją od razu na półkę.
Usłyszała znajomy śmiech. Spojrzała na niego i poczuła, jak zalewa ją fala ciepła. Nie

1




widział jej, stał bokiem, oparty o ścianę, pogrążony w rozmowie z jakąś ładną brunetką, na którą jednak nie zwróciła szczególnej uwagi. Podeszła nieco bliżej i zaczęła przyglądać mu się dokładniej – włosy w mniejszym nieładzie, niż kiedyś, dumnie uniesiona głowa, spokojne, płynne ruchy dłoni. Miała wrażenie, że cała jego gwałtowność i spontaniczność znikły – na ich miejscu pojawiły się opanowanie, pewność siebie i…chłód? Zaśmiał się głośno i wyprostował. Potrząsnął kilka razy głową, przetarł oczy dłońmi i nachylił się nad dziewczyną, całując ją w policzek, po czym zaczął iść w stronę wyjścia z księgarni. Poczuła lekkie ukłucie w klatce piersiowej – czyżby był z kimś związany? Odepchnęła jednak od siebie tę myśl i wciągnęła powietrze. Bała się podejść pierwsza, musiała zrobić coś, by sam ją zauważył. Ruszyła za nim, udając pośpiech i wyminęła zgrabnie, jedynie lekko szturchając jego ramię. Odwróciła nieznacznie głowę w jego stronę.
- Wybacz. – rzuciła i zatrzymała się gwałtownie. Otworzyła szeroko oczy w sztucznym zdumieniu, obserwując jego twarz. Poznał ją

2




od razu. Uniósł brwi, w jego oczach pojawiło się zdziwienie. Zamarł. W jego umyśle zapłonęły setki lampek a myśli gnały jak szalone.
- Natalia…? – zaczął, nic więcej jednak nie powiedział. Stał nieruchomo, wpatrując się w jej twarz, jakby widział ją po raz pierwszy w życiu. Zgarbił się lekko, jak dawniej.
- Och…wyprostuj się. – rzekła, patrząc w jego oczy. Nic z nich nie wyczytała. Milczał. Nie wiedział, co ma powiedzieć. A może po prostu nie miał mi nic do powiedzenia? Już nie? Spuścił wzrok.
- Staram się. Przy twoim czujnym wzroku jednak zawsze było mi najtrudniej. – uśmiechnął się krzywo. Odchrząknął i wyprostował plecy, oglądając się za siebie. Podążyła za jego wzrokiem – patrzył na brunetkę, która stała wciąż w tym samym miejscu, obserwując nas uważnie.
- To…twoja narzeczona?
- Nie.
- Ktoś bliski?
- …poniekąd.
- Jak bardzo?
- Sam nie wiem.
- Och. – skwitowała jedynie, spoglądając gdzieś w bok.
- Jak zwykle, umiesz wyciągnąć ze mnie, co tylko chcesz. – powiedział, odwracając się z powrotem w jej stronę. Poprawił włosy, które opadały mu na twarz i przymknął powieki.
-

3




Skąd idziesz, dokąd wracasz? – zapytał, drapiąc się w brodę. Nie mogła mu przecież oświadczyć, że szła za nim tylko po to, by nawiązać jakikolwiek kontakt.
- Śpieszę się do domu. Byłam na wystawie, podejrzewam, że tak samo, jak i ty. – wymyśliła na poczekaniu. Owszem, była na wystawie, książkom przyglądała się jednak ze znudzeniem – kryminały zdecydowanie nie przyciągały jej uwagi.
- Mogę cię…odprowadzić? – spróbował, patrząc na nią ostrożnie, jego dłonie zaczęły się ledwo zauważalnie trząść. Kiwnęła tylko głową i ruszyła w stronę wyjścia.

     

      Jasny Nissan stał zaparkowany tuż przy księgarni. Siąpał lekki deszcz. Mężczyzna spojrzał w niebo i przeklął pod nosem. Nie spoglądając za siebie otwiera jej drzwi pasażera. Kiedy wsiadła on okrąża auto i zajmuje miejsce za kierownicą.
-Jaki adres? - Pyta zapinając pasy.
-20 Grudnia, numer 15. - widzi jak zamarł słysząc ten adres.
-Wszystko ok?
-Tak.- odpowiada -Nie przepadam za tą datą. - mruczy pod nosem. W radiu puszczają Keatona Hensona. Dziewczyna uśmiecha się pod nosem. Lubi tę płytę. W milczeniu dojeżdżają pod jej dom. Mały

4




domek jednorodzinny na cichej ulicy. Przekręciła klucz i otworzyła drzwi, wpuszczając go przodem. Mieszkaniu przyglądał się z zaciekawieniem, zatrzymując się co jakiś czas przy jakiejś książce, by uważnie ją obejrzeć. Nacisnął klawisz pianina.
-Napiłbyś się czegoś?
-Mleka, zimnego jeżeli można. Kobieta nalała mu szklankę mleka prosto z lodówki i przyniosła do pokoju. Stał lekko zgarbiony patrząc na jej zdjęcia na ścianie.
- Ładnie tu. Podoba mi się. – rzekł w końcu. Usiadł na kanapie, przyglądając jej się uważnie. – Jak żyjesz?
-Dobrze. – ucięła. Nie miała zamiaru opowiadać, co u niej słychać, co porabia i jak sobie mieszka, choć dobrze wiedziała, że nie o to mu chodzi. Zaśmiał się krótko, nieco chrapliwie.
- Miałem nadzieję, że jesteś choć odrobinę bardziej rozgadana. Chyba się pomyliłem. Upił łyk mleka, nie spuszczając z niej wzroku. Już zapomniała, jak bardzo nie lubiła tych jego komentarzy.
- Pójdę się przebrać. Zaraz wracam. – rzuciła tylko i poszła do małej sypialni, w której mieściło się jedynie łóżko, nieduża komoda i szafka nocna. Zrzuciła z siebie sukienkę i, w samej

5




bieliźnie, zaczęła szukać czegoś wygodnego. W tym momencie jednak usłyszała ciche skrzypienie drzwi i odwróciła się, wystraszona. Porwała sukienkę, leżącą na łóżku i okryła się nią w pośpiechu. Stał, opierając się o framugę drzwi, z pustą szklanką w dłoni. Uniósł kąciki ust w leniwym uśmiechu, przyglądając się jej skonsternowaniu.
- Chciałem tylko spytać, czy mogę jeszcze odrobinę mleka. – w jego głosie słychać było rozbawienie.
- Wcześniej moje zdanie jakoś ci nie przeszkadzało. – warknęła.
- Wcześniej miałaś na sobie sukienkę. – zaśmiał się i podszedł bliżej, stawiając szklankę na szafce.
-Wyjdź. – wysyczała mu w twarz. Nie zwrócił szczególnej uwagi na to, co mówi. Przejechał dłonią po jej nagim ramieniu, co wywołało gęsią skórkę na całym ciele. Uśmiechnął się, wciąż nie patrząc na jej twarz.
- Podoba ci się. – skwitował cicho, nie było jednak takiej potrzeby – sama doskonale o tym wiedziała, choć jeszcze próbowała się opierać. Odepchnęła jego dłoń, czym zupełnie się nie przejął. Przysunął się, teraz jego twarz znajdowała się zaledwie kilkanaście centymetrów

6




od jej. – Może teraz mnie pokochasz? – wyszeptał nieco ironicznie, unosząc w górę jedną brew. Chciała go odepchnąć, on jednak zręcznie objął ją w talii. - Przestań. – wymruczał jej do ucha, oddychając głęboko. Wyciągnął z jej dłoni zmiętą sukienkę i odrzucił ją w bok. Nie opierała się. Przejechał chłodnymi palcami wzdłuż linii jej kręgosłupa, przyprawiając ją o dreszcze. Czuła jego oddech na szyi, czuła bicie jego serca tuż przy piersiach, czuła drżenie jego dłoni na plecach. - O czym myślisz? – spytał cicho, muskając wargami jej ucho. Milczała zawzięcie. Było jej dobrze, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie mogła dać mu tej satysfakcji.
- Puść mnie. – powiedziała, siląc się na stanowczość. Spojrzał na nią uważnie.
- Naprawdę tego chcesz? – szepnął, choć wiedział, co powie. Miał też jednak świadomość, że jej odpowiedź minie się z prawdą.
- Tak. - Zamarł na moment, po czym puścił jej talię, wzdychając głośno.
- Proszę. Żyj dalej wbrew sobie. – syknął i odwrócił się. – Pójdę już. – dodał, ale nie ruszył się z miejsca.
- Nie będę cię zatrzymywać. –

7




powiedziała, wiedząc, że właśnie na to miał nadzieję. Ruszył w stronę przedpokoju. Ona włożyła na siebie sukienkę i poszła za nim, choć serce wciąż biło jej jak oszalałe. Otworzył drzwi, lecz zanim wyszedł, odwrócił się na moment.
- Nigdy nie przestałem cię kochać. – rzekł stanowczo i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi.

     

      Wsiadł do auta i w pośpiechu odjechał. Po paru kilometrach jazdy z dala od miasta włączył radio. Znów usłyszał Hensona. Zatrzymał gwałtownie auto, wyrwał radio z szufladki i cisnął nim w stronę drzew wrzeszcząc na całe gardło. Padł na kolana ukrywając twarz w dłoniach. Dlaczego nie mógł zapomnieć? Minęło 5 lat od wyjazdu z Gdańska. Nie spodziewał się, że jeszcze tu będzie, że będzie sama. Że tak bardzo zawiódł jako przyjaciel. Wsiadł znów do auta i ruszył do domu. Spojrzał na telefon, był szary i cichy. Jak od dawna.

     

     Minęły trzy dni.

      Czekała na niego w księgarni, mając nadzieję, że może tam właśnie go spotka. Pamiętała, jak kiedyś powiedział, że nie lubi pisać, bo nigdy nie stworzy dzieła idealnego jednak przecież jego stosunek do tego mógł

8




się zmienić. Kręciła się po pomieszczeniach, nie zwracając najmniejszej uwagi na stojące dookoła książka, rozglądając się tylko i wyłącznie w poszukiwaniu jego twarzy. Nagle zobaczyła tę samą brunetkę, z którą rozmawiał, gdy go ujrzała tamtego wieczora. Podeszła do niej.
- Przepraszam, mogę zając pani chwilę? – spytała uprzejmie. Dziewczyna przyjrzała jej się i odparła
- Będzie wolny za jakąś godzinę. – domyślając się, o kogo chce spytać. Podziękowała jej, na co jedynie skinęła głową, niezbyt zadowolona. Wtedy go zobaczyła. Siedział z papierosem za uchem i przemawiał do grupy ludzi zebranych w otwartej przestrzeni księgarni. Wtedy sobie uświadomiła, że on jest tu jako autor. Udało mu się wreszcie wydać książkę. Ich spojrzenia się spotkały. Wstał natychmiast prawie przewracając krzesło i pożegnał słuchaczy mówiąc że naprawdę musi już lecieć. Podszedł do brunetki i zaczął z nią żywo dyskutować. W końcu wrzasnął "Mam w dupie Twoje straty" i rzucił jej przez ramię portfel idąc w stronę Natalii.
- Chcę być z tobą. – powiedziała wprost. Ściągnął brwi, nie patrząc jej w oczy.
-

9




Nie lituj się znów nade mną. Dobrze wiesz, jak tego nie znoszę. Widziała jego wahane, widziała walkę, rozgrywającą się w jego głowie.
- Nie lituję się. Chcę być z tobą. – powtórzyła i ujęła jego twarz w dłonie. Spojrzał na nią, w jego oczach wciąż jednak malowało się niedowierzanie.
– Zaufaj mi. Przecież mówiłeś, że mogłoby nam być dobrze. Skoro wciąż mnie kochasz, bądź ze mną. – dodała, oddychając szybko. Nic nie powiedział, po prostu nachylił się i ją pocałował. „ Nie umrę, dopóki mnie nie pocałujesz”, przypomniała sobie jego słowa. Teraz już nieśmiertelność mu nie groziła.

     

     Dojechali do jego mieszkania. Był to zimny blok jakich tysiące w tym kraju. Mieszkał na szóstym piętrze, wjechali tam zniszczoną, pomalowaną sprayem windą. Całkiem nie pasowało to do człowieka w wyprasowanej koszuli, jaki stał przed nią. Przekręcił parę kluczy i wprowadził ją do przedpokoju. Zapalił lampę ścienną, oświetlającą parę zimowych butów przy wejściu i domowe kapcie.
-Rozgość się- powiedział po czym wyminął ją i wszedł do łazienki. Ściągnęła płaszcz, czapkę i rękawiczki, i powiesiła je

10




na wieszaku przy drzwiach.
-Rafał? Masz coś do picia? - spytała stojąc pod drzwiami do łazienki.
-Za Tobą są drzwi do kuchni. Powinno coś być w lodówce. -zaśmiał się z łazienki. W lodówce znajdowało się parę produktów spożywczych, paczka papierosów i, jakże by inaczej, pięć litrów mleka. Nalała sobie pół szklanki i wyjrzała przez duże okno nad zlewem. Mieszkanie nie pasowało do tego budynku i dzielnicy. Było czystsze i ładniejsze. Zanim zdążyła podnieść szklankę do ust poczuła jak on staje za nią i wyjmuje jej szklankę z dłoni. Podniósł ją do ust wlewając w siebie rozkoszny zimny napój. Palce lewej dłoni splótł z palcami jej lewej dłoni. Czuła jak oddycha w jej kark ale nie chciała się odwrócić. Stała jak sparaliżowana i patrzyła przed siebie niewidocznym wzrokiem. Jej lewą dłoń splecioną ze swoją uniósł i dotknął nią jej brzucha, jednocześnie przesuwał zarostem i ustami po linii jej barków. Cieszyła się, że założyła sweter na jedno ramię, jego ulubiony rodzaj. Ich dłonie złączone dotykały jej boków, ud, pasa, w końcu zaczęły zbliżać się do biustu, powoli. Nie mogła wytrzymać, musiała

11




się odwrócić, poczuć jego smak, jak wtedy, jak dawniej. Nie mogła się jednak ruszyć. ich połączone dłonie zawisły nad jej biustem, czuła jego zapach, oddech, bicie serca. Nagle poczuła gwałtowny zamach jego prawej ręki usłyszała brzęk szklanki rozbijającej się o ścianę, obróciła się przerażona a on przywarł do jej ust, puścił jej dłoń, i oparł ją o blat podczas gdy prawą sięgnął pod jej sweter dotykając jej biustu przez bluzkę, miętosząc go. Ona rozpięła jego rozporek i wyciągnęła na zewnątrz jego penisa, był gorący, wilgotny, ona też czuła że majtki przesiąkają jej sokami, lewą ręką zerwał z niej spódnicę i obsunął majtki chcąc wejść w nią jak najprędzej ale zawahał się na moment, poczuł jej dłonie wędrujące po jego plecach. W końcu wszedł w nią widząc kolorowe plamki przed oczami, ona dotychczas na wpół leżąca na blacie poderwała się do góry wydając z siebie długi jęk, palcami szarpała jego skórę pleców, zostawiając czerwone bruzdy i ślady krwi gdzie paznokcie przebiły skórę. Całował ją namiętnie, ich usta, oddechy, języki zgrywały się w rytm uderzających w siebie kroczy.

12




zaparła się o niego rękoma i odepchnęła od siebie, zaskoczony wpadł na szafki podczas gdy ona zeskoczyła z blatu i sięgnęła do jego spodni, otworzyła usta gotowa poczuć jego przyrodzenie w ustach ale on złapał ją, uniósł i zaniósł do sypialni. czuł jak pulsuje mu członek domagający się wrócenia w wilgotne i ciepłe wnętrze kobiety. On jednak wciąż pieszcząc ustami jej wargi i szyję doniósł ją do sypialni z dużym łóżkiem, z drewnianymi wykończeniami. Rzucił ją na nie, oddychając nierówno. Jednym szybkim ruchem zdjął z siebie koszulkę i rzucił ją gdzieś w bok. Położył się na nią, całując namiętnie i ciasno obejmując, jakby chciał w ten sposób objąć cały ten czas, przez który się nie widzieli. Zaczął schodzić ustami coraz niżej, pozbywając się jej bluzki i stanika. Pieścił jej piersi, językiem zataczał okręgi wokół pępka, całował brzuch. Objął dłońmi jej plecy i uniósł ją odrobinę, wtulając w swój nagi tors. Świat zawirował im przed oczami. Była całkiem podniecona. Odchyliła głowę, a on zaczął całować jej szyję. Położył ją na łóżku, zdjął z siebie spodnie i nachylił się nad

13




nią. Dotknął wargami jej ust, brody, szyi. Całował piersi, zbliżał się do podbrzusza. Jęknęła cicho. Zdjął z niej to, co wciąż jeszcze miała na sobie i rozchylił uda, całując ich wnętrze. Ogarnął go szał, złapał obiema dłońmi jej tył dociskając swoją twarz, drylując, liżąc i ssąc. Jej dłonie zaciśnięte na jego włosach sprawiały mu ból, ale nie stanowiło to problemu, czuł jak drga, wierci się i jęczy. W końcu poczuł że dochodzi, odsunął się zostawiając ją na samym krańcu wytrzymałości. Obrócił się i położył na plecach, ciekawy jak zareaguje gdy nagle przestanie. Ona poczuła przerwę ale była pewna, że zaraz jego palce i język znów zaatakują zapewniając jej orgazm jakiego pragnie, jednak ten moment orgazmu nie nadchodził, otworzyła oczy i zobaczyła go leżącego obok z zamkniętymi oczami i głupawym uśmieszkiem na twarzy. Ustawiła się nad nim i przysunęła swoje usta do jego nabrzmiałego penisa. Czuł jej ciepły oddech i to jak momentami dotyka czubka wargą, językiem, palcem. Nie otwierał oczu, chciał poczuć to najbardziej jak może. Bawiła się tak przez moment na każdy skurcz i drganie członka

14




reagowała odsunięciem się tak by dalej dzieliły ich milimetry. W końcu wsunęła go sobie do ust, całego naraz. On otworzył oczy i zawył z rozkoszy, dokładnie w momencie gdy ona opuściła swoją muszelkę na jego usta. Zadowalali siebie oralnie nawzajem dopóki znów nie byli na granicy i na przemian jęczeli z rozkoszy. Wtedy obrócił ją na plecy, ona złapała się drewnianych zwieńczeń łóżka. Wszedł w nią wisząc centymetry nad jej twarzą. Chwilę później cały pokój, mieszkanie, budynek wypełnij się jej krzykami. Nie mogła wytrzymać, to było zbyt wiele, rozkosz jaka w niej buzowała nie mogła wydostać się inaczej, Łóżko trzęsło się uderzając ramą raz za razem w ścianę, byli oboje zlani potem, jej piersi trzęsły się niepowstrzymanie, usta wykrzywione w rozkosznym krzyku, nogi zaciśnięte nerwowo wokół jego pasa, jego dłonie leżały koło niej, on sam ledwo trzymał się w powietrzu, kręciło mu się w głowie, słabły nogi, cała krew była pompowana w przyrodzenie. Był na skraju. Jej dłonie puściły ramę i wbiły się w jego plecy, podniosła się na nich i wyprężyła się jak kot, czując, że za dochodzi, że szaleje.

     

15




Do rana oszaleli pięciokrotnie.

16




Wyrazy: Znaki: