Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 47
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

Kotikonka kopiowania

Autor: ble ble twarz żeńska

grafika opisu

rozwiń




Iwona otworzyła drzwi i wzięła głęboki oddech. Serce kołatało się w jej piersi, a na usta wkradł się ciepły uśmiech. Od dzisiaj to malutkie mieszkanie było dla Iwony domem.
Szarpnęła uchwyt walizki, drobne kółka z łoskotem przejechały przez niewysoki próg. Zaparkowała swoją torbę podróżną koło drzwi, po czym zamknęła je i weszła w głąb mieszkania. Przez chwile obracała się dookała ciesząc się chwilą. Skoczyła w stronę kącika kuchennego. Trzy szafki na dole, wszystkie puste. Między nimi: zlewozmywak, kuchenka elektryczna, i mała lodówka. Nad nimi wisiało kolejne sześć pustych szafek kuchennych. Nie miała jeszcze czym je zapełnić, więc wydawało jej się, że to całkiem dużo miejsca. Podbiegła w stronę okien, wyjrzała na zewnątrz, na zielony plac między blokami. Obróciła się, niedaleko stała rozkładana kanapa, która bardziej posłuży jako posłanie. Była jedynym meblem w pokoju, więc stwarzał wrażenie opustoszałego, aczkolwiek Iwona była w zbyt dobrym nastroju by miało jej to przeszkadzać. Zaśmiała się radośnie. Podskakując poszła przyjrzeć się łazience. Prysznic, toaleta i umywalka, wszystko w

1




nadzwyczaj dobrym stanie. Nie wynajmowała nigdy wcześniej mieszkania, ale bywała u koleżanek. Widziała te zardzewiałe pralki i nienaprawialne spłuczki, których nie można nawet wyrzucić bo to nie twoja własność. Poszczęściło jej się. Podsumowując brakowało pralki, szafy, naczyń i biurka. Jednak jeszcze bardziej potrzebowała kuwety i kota.
Podeszła do drzwi i rozpięła swoją torbę podróżną. Pogrzebała i spomiędzy ubrań wydarła pokrowiec z laptopem. Jedynym miejscem do siedzenia była kanapa, podbiegła do niej, usiadła. Wysunęła urządzenie z pokrowca, otworzyła klapę i wcisnęła guzik włącz. Przez pieć sekund niecierpliwie tupała nogą obserwując ekran początkowy. Następnie pomyślała, że bez wi-fi niczego nie znajdzie. Odłożyła urządzenie na sofę, Rozglądnęła się. Router jak na złość umieszczony był wysoko, na jednej z szafek kuchennych. Skrzywiła się, w mieszkaniu nie było żadnego krzesła. Musiała podskoczyć by zdjąć router. Mając go w rękach odkryła, że jest już włączony. Prychnęła rozbawiona. “Tak się skupiłam na tym, czy mogę, że nie zastanawiałam się czy muszę” pomyślała. Obróciła

2




urządzenie. Na spodzie znajdowało się hasło do wi-fi, ale otrzymała je wcześniej smsem. Włożenie routera na miejsce było dużo łatwiejsze niż zdjęcie go. Aczkolwiek kabel nie był już teraz sprytnie upchany za szafkę, tylko brzydko dyndał obok. Usiadła na kanapie, podniosła z niej swój laptop. Niemal odruchowo kliknęła ikonę przeglądarki internetowej. Przez google map znalazła najbliższe schronisko. Pół minuty później była gotowa do wyjścia.
Nie dotarła jednak na miejsce. Owszem zaparkowała na zalanym słońcem malutkim wyłożonym żwirem parkingu, który należał do schroniska. Jednakże gdy wysiadła minął ją zmierzający w tym samym kierunku wolontariusz. W niesionej przez niego klatce zamknięty był czarny kot. Pod krótką sierścią wyraźnymi liniami rysowały się mięśnia drapieżnika. Zwierzę gdy ją zobaczyło zaczęło rozpaczliwie miauczeć.
- Mogę go zobaczyć? - przystanęła zaniepokojona.
Chłopak kiwnął głową. Niepewnie, powoli uniósł klatkę w górę. Jej wzrok napotkał kocie oczy. Słońce odbijało się w nich, tworząc piękną mozaikę złocistych refleksów w jego tęczówkach. Kot wciąż miauczał, choć

3




już ciszej, bardziej słodko. Ciągle patrzył jej prosto w oczy. Intensywny wzrok jego neonowo żółtych ślepi był wręcz hipnotyzujący, szczególnie iż Iwona uwielbiała koty.
- On nie jest jeszcze gotów do adopcji - odparł z wahaniem wolontariusz.
Kobieta go nie słuchała. Wykorzystała jego wahanie, by otworzyć drzwiczki i wysunąć dłoń do klatki. Chłopak drgnął zaskoczony. Na jego twarz wpłyną strach, jakby zaraz miał krzyknąć, w tym grymasie zastygł na chwilę. Kot miauknął w teatralnym lamencie, po czym przytulił swój policzek do jej dłoni, zachęcając do pieszczot. Iwona zatrzęsła się z ekscytacji. Jego futro było mięciutkie, miaukanie anielskie, do tego ten wzrok.
Strach na twarzy wolontariusza przeszedł w osłupienie.
- Chce go! - zawołała z zachwytem Iwona. - Jest uroczy.
Zanurzyła palce w futro za uchem zwierzęcia, mruknął cicho. Wyglądał raczej młodo, rok, może dwa lata. Nieprzerwanie gapił się jej w oczy, mimo iż Iwony wzrok raczej wędrował po całości zwierzęcia. Zachwycała się jego pięknem i oceniała jego stan. Futro było miejscami brudne. Siedział w pozycji, która wydawała się niewygodna, jakoś tak

4




bokiem. “Biedactwo, boli go noga” pomyślała.
- Nie jest jeszcze wykastrowany - ostrzegł ją wolontariusz.
- To nic, ja wszystkiego dopilnuje - odparła bezwiednie Iwona, jej uwaga skupiona była na pupilu, jego uroczym błagalnym miauczeniu. Bez zastanowienia podjęła decyzje.
Ostrożnie wyciągnęła go z klatki.
- Poza tym chyba ma złamaną nogę - kontynuował nieśmiało wolontariusz. - Jest też… dziki - dodał z wahaniem, patrząc z zaskoczeniem na interakcję między Iwoną a kotem.
Kobieta zupełnie zignorowała jego uwagę.
- Zajmę się tobą! Wszystko będzie w porządku, zaopiekuje się tobą - powiedziała do zwierzęcia, tuląc je do piersi i głaszcząc, zapominając na chwilę o jego złamanej nodze. Kot jednak nie protestował, mruknął nawet do niej. - Ze mną wszystkie twoje smutki rozpłynął się w tuńczyku.
Wolontariusz spojrzał na kamerę monitoringu, którą zawieszono nad bramą. Wydawało się, że są poza zasięgiem. Wzruszył ramionami i zamknął drzwiczki pustej klatki, uważając by znów nie podrażniać świeżych strupów, które ciągnęły się wzdłuż jego dłoni długimi pociągnięciami.
- Ma go pani jak przewieźć? -

5




zapytał na odchodne.
Kiwnęła głową i oddaliła się, w pełni zaabsorbowana zwierzęciem. W podnieceniu serce kołatało się jej w piersi szybkim rytmem.
- Znam świetnego weterynarza, nie takiego co za darmo robi dla schroniska. Pan Antoni poskłada cię tak, że po miesiącu będziesz jakby nigdy nic ci nie dolegało - wyszeptała zwierzęciu do ucha obietnice. Kot w odpowiedzi tucną ją głową domagając się głaskania, mruknął. - I nie będziesz musiał czekać w żadnej kolejce.
Z rozwagą włożyła go do klatki leżącej na przednim siedzeniu i zamknęła drzwiczki.
- Wszystko będzie dobrze - szepnęła zadowolona i usiadła za kierownicą.
Cudo, bo takie nadała kotu imię, rzeczywiście miał złamaną nogę. Wyraźnie pokazywało to prześwietlenie. Kierując się nim pan Antoni nastawił kotu kości. Nie odbyło się bez walki.
- Niech pani nie przeprasza, kot nie wie, że chce mu pomóc, to dla niego wielki ból - powiedział weterynarz nakładając gips na nogę zwierzęcia, które w miejscu przytrzymywała pielęgniarka.
- Poza tym to tylko jedno zadrapanie - dodał. - Sprytny ten pani zwierzak, zazwyczaj im się nie udaje mnie tknąć - pokiwał z

6




uznaniem.
Iwona uśmiechnęła się ciepło w odpowiedzi na komplement.
- Na kastracje zapiszę go za miesiąc - zawyrokował weterynarz.
- Kastrację? - skrzywiła się nieśmiało Iwona. - W sumie nie można tego uniknąć - powiedziała jakby sama do siebie.
Pan Antoni powstrzymał się od komentarza, ale po jego wyrazie twarzy można było się domyślić, że nie pochwala obaw właścicielki zwierzaka. Odwrócił wzrok i kontynuował swoją wypowiedź:
- Po takim złamaniu na pewno jest zbyt słaby na operacje. Bezpieczniej będzie poczekać, aż będzie w pełni sił. Wtedy na pewno nie będzie ona dla niego traumatyczna.
Iwona wróciła do domu późno, ale była w pełni usatysfakcjonowana swoim dzisiejszym dniem. Otworzyła drzwi klatki i wyjęła kota, a on przycisnął się do niej mrucząc. Wypuściła z siebie radosny okrzyk. Usiadła na kanapie i głaskała domagające się pieszczot zwierzę. To mruczenie było warte czasu i pieniędzy które poświęciła by mieć pewność, że jej pupil odzyska pełną sprawność.
Następnego ranka Cudo zachowywał się już nieco inaczej. Parsknął, gdy pocałowała go przed wyjściem do pracy. Po czym skarcił ją

7




wściekłym pomrukiem za przerwanie jego drzemki. Kuśtykając czym prędzej oddalił się i próbował schować się za kanapę.
- Ok! ok! Przepraszam - powiedziała Iwona z poczuciem winy.
Rzuciła ostatnie tęskne spojrzenie w kierunku swojego kota i powoli ruszyłą do drzwi. Wyszła z mieszkania i zamknęła je na klucz.
Zdziwiła się, gdy wróciła na mieszkanie. Mimo wszystkich ostrzeżeń jakie słyszała na temat niekastrowanych kotów, ten jeden wiedział jak się zachować. Jego mocz znajdował się jedynie w kuwecie. Szybko przekonała się, że równie chętnie sika do kwiatków, więc musiała pozbyć się świeżo zakupionej begonii. Przez następne dni kot nie był już taki pieszczotliwy jak na początku. Mniej mruczał i nie narzucał jej by go głaskała.
Trzeciego dnia Iwona przywiozła do mieszkania szafę, a tego samego wieczora Cudo pierwszy raz wskoczył na ten wysoki mebel. Kobieta była niezmiernie zaskoczona, że mu się udało tego dokonać i przerażona, tym że mógł przy tym uszkodzić zrastająca się kość. Jego lewa tylna noga, wciąż była zagipsowana. Szybko stał się panem i władcą tego domu. Gdy Iwona nie podporządkowywała się jego

8




humorom to wyrażał wściekłość w gardłowym mruknięciu, lub uciekając przed nią na szafę. Obawiając się o jego zdrowie, kobieta szybko stała się uległa wobec pupila. Czasami skulona siedziała na krześlę i z tęsknotą gapiła się na swojego kota, w dramatycznym geście przytulając poduszkę.
Cudo był ruchliwy. Nawet gdy Iwona była grzeczna, kot i tak czasem wskakiwał na szafę. Ze względu na gips bał się jednak skoczyć w dół. Sama musiała go stamtąd zdejmować na jego miucząca komendę. Często też biegał po mieszkaniu szukając czegoś co mógłby upolować. Na tym polu ich interakcja sprawdzała się dobrze. Iwona kupiła mnóstwo kocich zabawek, którymi skutecznie zdobywała uwagę kota. Nie odpuścił też żadnemu podmiotowi, który potoczył się pod szafę. Zawsze był pierwszy na miejscu. Wpychał swoje zgrabne łapki pod i wygrzebywał cokolwiek tam utknęło. Niestety nie był już tak chętny do oddawania tych odzyskanych przedmiotów.
Starała się raz w tygodniu zanosić swojego ruchliwego pupila na kontrolę do weterynarza. Cudo coraz bardziej nie lubił pana Antoniego. Weterynarz próbował przekonać ją do kastracji kota, a kot za

9




każdym razem reagował na to wściekłością. Parę razy jego pazury i zęby dosięgły weterynarza. Iwona również raczej była przeciwna, bała się, że dla zwierzęcia będzie to traumatyczne. Myślała o tym jak się nacierpiał przez złamaną nogę, nie chciała przysparzać mu kolejnego bólu. Jednakże ostry zapach, który na dobre zdominował powietrze w łazience powoli przekonywał ją do zabiegu.
Pierwszej nocy po zdjęciu gipsu Iwonę obudziło dziwne przeczucie. Rozglądnęła się po mieszkaniu i zobaczyła w kącie duże błyszczące kocie oczy. Krzyknęła przerażona. Zerwała się na nogi i odskoczyła w przeciwną stronę. Jej piskowi zawtórował gardłowy pomruk niezadowolenia Cudo, jednakże w obecnej sytuacji nie myślała nawet o tym by rozglądać się za swoim kotem. Bacznie patrząc na niepokojące zjawisko wymacała na ścianie włącznik światła. Na puchatym legowisku jej pupila siedział mężczyzna, podpierając się dłońmi na podłodzę. Wrzasnęła zaskoczona. W odpowiedzi na jej krzyk syknął niczym kot i seksownie napinał mięśnie. Wtedy zauważyła chyboczący się za jego plecami czarny ogon. We włosach skryte były urocze spiczaste

10




uszka, ustawione na płasko, ta pozycja oznaczała, że kot nastawiony jest agresywnie.
- Czy to jakiś żart? - zapytała zaniepokojona.
Ogon już trochę się uspokoił, a kocie uszy przyjęły bardziej normalną pozycję, wskazującą na czujność. Nadal jednak spięty marszczył brwii. Obracał głowę i uszy w tą i we wte, szukając niebezpieczeństwa.
Iwona z niedowierzaniem zamknęła oczy, ale gdy je otworzyła dziwny, tajemniczy mężczyzna nadal się tam znajdował. Był jednak już spokojny. Przyglądał się jej bacznie. Przyłożyła dłoń do swoich czerwieniących się policzków, by je ochłodzić. Jeśli nie liczyć filmików na internecie, dawno nie widziała nagiego mężczyzny. Dodatkowo szybko uświadomiła sobie, że nigdy nie miała w swoim łóżku kogoś o równie atrakcyjnym wyglądzie. Jego mięśnie wyraźnymi liniami zarysowały się pod skórą. Żółte kocie oczy nadawały jego twarzy intrygujący wygląd, ale i z normalnymi też byłby przystojny. Szczególnie podobały jej się mocno zarysowane wysokie kości policzkowe, wyglądały tak męsko.
- Cudo? - zapytała nieśmiało, wciąż zaskoczona.
Mężczyzna zareagował ostentacyjnie odwracając

11




głowę.
Wstała, chciała podejść, ale się bała. Rozglądnęła się i chwyciła stojącą obok łóżka pustą butelkę, by obronić się w razie ataku. Idea, że stoi przed nią jej kot w zmienionej formie, była intuicyjna, ale wydawała się skrajnie głupia.
- Za dużo filmów z wilkołakami - westchnęła, będąc w połowie drogi. - Tracę poczucie rzeczywistości - powiedziała do siebie, stawiając kolejny niepewny krok w kierunku mężczyzny.
Gdy naglę miaukną, wzdrygnęła się przerażona. Jego głos był uroczy jak za pierwszym razem gdy spotkała Cudo.
Gdy była dwa kroki od niego, mężczyzna posuwistym ruchem zbliżył się do niej i trącił głową jej dłoń. Znieruchomiała, a on kontynuował ocieranie się. Mruczał jak prawdziwy kot.
Zaśmiała się zdezorientowana. Przyglądała się jak ociera się o jej rękę, wciąż skamieniałą z zaskoczenia. Stres powoli z niej ulatywał, ale pobudzenie erotyczne narastało. Ekscytacja gwałtownie wzrosła, gdy mężczyzna kocim ruchem otarł się o jej uda. Odskoczyła zawstydzona. Butelka, którą trzymała w drugiej ręce upadła na podłogę i potoczyła się w stronę łazienki. Kobieta szybko wycofała

12




się w stronę łóżka. Stawiając trzeci krok w tył zobaczyła jak tajemniczy nieznajomy zaczyna zmieniać formę. Przystanęła.
Transformacja przypominałą jej te które widziała na przykładzie filmowych wilkołaków. Mężczyzna zmniejszał się i obrastał krótkim mięciutkim futerkiem. Jego kończyny, twarz, ciało przybierały coraz bardziej koci kształt.
- Kotołak? - Iwona niepewnym tonem ochrzciła zjawisko.
Usiadła na łóżku i wpatrywała się w swojego pupila, który siedział na pogniecionym pluszowym legowisku.
- Cudo, czy ty jesteś kotołakiem? - zapytała, kot posłał jej w odpowiedzi krótki spojrzenie potem podszedł do niej i otarł się o jej nogi.
Pierwszy raz nie zareagowała na ten gest radością. Spanikowana wskoczyła do łóżka i szczelnie zawinęła się w kołdrę. Jej policzki płonęły wstydem, zaskoczone myśli tańczyły, a dolna część ciała nie chciała sama się uspokoić. Tej nocy nie udało jej się już zasnąć, mimo iż uparcie próbowała.
Jutro też miała kłopoty z zaśnięciem. Co chwilę podnosiła się i spoglądała na kota, zastanawiając się czy wczorajszy incydent był tylko snem. Zmęczenie jednak w końcu

13




zwyciężyło. Parę godzin przed budzikiem obudziło ją głośne mruczenie koło ucha. Gdy otworzyłą oczy, Cudo w męskeij formie leżał koło niej. Gdy otworzyła oczy trącił jej nos swoim nosem. Czuła jak do jej policzków napływa krew, patrzyła się w oczy bestii wiedząc, że nie powinna go całować. Instynkt jednak zwyciężył. Po chwili przerwała namiętny pocałunek zduszona poczuciem winy.
- Chyba nie powinniśmy tego robić… - szepnęła niepewnie. - Rozumiesz co do ciebie mówię, prawda? - zapytała z nadzieją.
Delikatnie polizał jej usta, po czym patrzył jej głęboko w oczy, czekając aż napięcie erotyczne zwycięży wątpliwości. Jego ogon kręcił się na boki, sygnalizując podniecenie. Jego napęczniały członek sygnalizował je jednak dużo bardziej dosadnie. Iwona skarciła się w duchu za opuszczenie oczu nie w tą stronę co powinna. Czuła jak jej ciało płonie. Po chwili, z wahaniem ugięła nieco nogę by trącić kolanem jego penisa, był tak twardy i ciepły jak sobie wyobrażała. Kotołak gwałtownie przysunął się do niej i zaczął się ocierać o nią jak kot. Po chwili chwyciła jego głowę w dłonie i złożyła na jego

14




ustach namiętny pocałunek.
- Co ja mam z tobą zrobić? Nie mam pojęcia co z tobą zrobić - powiedziała uśmiechając się łagodnie.
Odurzona podnieceniem, pieściła jego ciało. Mruczał. Jego mruczenie brzmiało dla niej zniewalająco. Czasem trącał jej dłoń by sprowadzić ją z powrotem w jego ulubione miejsca, często też ocierał się o nią jak kot. W związku z jego kocim charakterem gra wstępna wymagała od Iwony dużo więcej ruchów niż normalnie. Jej kochanek nie chciał leżeć i się przytulać. Wiercił się na łóżku, szukając najlepszego kąta z jakim mógłby otrzeć się o jej ciało. Czasem też nagle zaczynał ją lizać, a później zaczął nawet delikatnie gryźć.
Podważył ją nogą i zgrabnym ruchem ciała odwrócił ją plecami do góry. Następnie uniósł ją w górę jedną ręką. Lekko zdezorientowana podparła się na dłoniach i kolanach, wtedy wsunął swój członek do środka. Próbowała przekonać pupila do innej pozycji, ale nie chciał. Była nieco zniecierpliwiona, więc dość szybko się poddała. Grzecznie uniosła się do pozycji na czworaka, a on jeszcze raz dokonał penetracji. Podczas stosunku ugryzł ją w ucho.

15




Niedługo potem doszedł. Iwona również czuła się bosko. Opadli obok siebie na łóżko, wyciągnęła dłonie w jego stronę. Uśmiechnęła się i przysunęła bliżej, by przycisnąć głowę do jego piersi, ale już zaczął zmieniać się z powrotem w kota. Westchnęła ciężko. Zwinęła się wokół pupila i otuliła go ramionami. Ponownie się uśmiechnęła, jego futro było tak przyjemne w dotyku.
Następnej nocy zaczęła się edukacja. Kot już dawno nauczył się kocich rzeczy, jak rozpoznawanie swego imienia (nie mylmy tego z reagowaniem na nie), czy że na stół nie wchodzi się, gdy człowiek patrzy. Skoro jednak okazał się kotołakiem, Iwona nie chciała zakończyć jego edukacji na kocich sprawach.
Edukacja, a raczej próby edukacji odbywały się w łóżku. Owszem kot nadal czasem zasypiał u siebie w legowisku, ale w nocy gdy przyjął męską formę nieodmiennie zakradał się do niej i budził. Naturalnie lekcje musiały odbywać się przed stosunkiem, ponieważ po nim zawsze zmieniał formę. Zaś uczenie kota czegokolwiek poważnego wydawało się absurdalnym przedsięwzięciem. Opierała się przed zalotami kotołaka zawsze tak długo jak mogła.

16




Przede wszystkim starała się nauczyć go ludzkiej mowy, jednak mężczyzna wyraźnie nie miał ochoty na współpracę w tej kwestii. Nie powtarzał po niej, często wydawał się zirytowany. Czasami podczas prób nauki uspokajał się i po prostu zasypiał z głową na jej kolanach. Gdy rano się budziła jej kochanek z powrotem był już kotem. Oczywiście czasami to Iwona traciła cierpliwość i poddawałą się jego zalotom.
Jej największym sukcesem edukacyjnym było, że raz wypowiedział jej imię. Słowo było zniekształcone, brzmiało niemal jak miauknięcie, ale jednak było rozpoznawalne. Zawołał za nią gdy chciała pójść do kuchni. Wróciła natychmiast do niego. Zwinięty w kulkę patrzył na nią wrogo, kręcąc ogonem.
- Iwona - powtórzył z oskarżycielskim pomrukiem.
- Nie lubisz jak zostawiam cię samego w łóżku? - zapytała radośnie, siadając obok niego.
Chciała wyciagnąć rękę by go pogłaskać, ale kotołak poderwał się do góry i otarł się o nią bokiem. Pod ciężarem jego ciała upadła na łóżko, a on oczywiście nie przestawał się ocierać, zaczął też ją lizać. Wkrótce skończyło się to stosunkiem.
Zachęcona sukcesem

17




stała się cierpliwsza i nieco surowsza. Zaowocowało to rzadszymi zbliżeniami między nią a kotołakiem. Pewnej nocy gdy podczas edukowania Iwona ponownie odsunęła kotołaka ręką, jej pupil zmarszczył brwii i syknął wściekle zniecierpliwiony. Wstał z łóżka, pierwszy raz widziała go chodzącego po domu w tej formie. Ruszył w kierunku drzwi wyjściowych i zaczął bawić się klamką. Trącał ją ręką, a klamka chybotała się, drzwi były jednak zamknięte na klucz. Wtedy dotarło do niej, że jej kochanek stoi i porusza się dwunożnie, i że może nie powinna była się po nim tego spodziewać. Odwrócił głowę i spojrzała na nią znacząco, po czym wrócił do bawienia się klamką.
- Nie - powiedziała stanowczo.
Jego ruchy stały się bardziej niespokojne, narowiste. W końcu chwycił klamkę palcami jak człowiek, szarpnął nią nerwowo i puścił. Drzwi były zamknięte na klucz. Kotołak wrócił do trącania klamki gwałtownymi ruchami dłoni.
Tej nocy seksu nie było. Pupil bawiący się klamką zmienił się spowrotem w kota. Kot skakał próbując sięgnąć klamki, lub po prostu drapał drzwi. Iwona chwyciła kota i zaniosła do łóżka, ale

18




uciekł. Gdy wstała, kot spał na dywanie koło drzwi.
Przez nastepne pare nocy, Iwona nie naciskała na edukację, a jej życie seksualne kwitło. Jednakże kot nadal wyrażał niepokojące zainteresowanie drzwiami wyjściowymi. Gdy wracała, uchylała drzwi i przeciskala się przez szparę, by nie pozwolić mu przejść. Parę razy musiała biegać za nim po klatce schodowej i łapać uciekiniera.
Kupiła kocią smycz, by pójść z nim na spacer, jednakże jej pupil nie potrafił zaakceptować uprzęży. Gryzł i drapał. Gdy już udało się założyć uprząż i próbowała go prowadzić, jego zachowanie jeszcze się pogorszyło. Smycz przypięła do paska kurtki, a kota wzięła na ramiona.
Ze spaceru wróciła z podrapaną szyją i ugryzieniem na szczęce. Jej dłonie były w jeszcze gorszym stanie. Położyła kota w kojcu i pośpieszyła do łazienki dezynfekować zadrapania i pogryzienia.
- Dlaczego mi to robisz? - syknęła z płaczem, kontynuując opatrywanie się.
Szybko zorientowała się, że ma za mało plastrów. Sprawdziła godzinę na telefonie. Apteka była jeszcze czynna. Wzięła głęboki oddech i pobiegła do drzwi wejściowych. Jednak nie udało jej się

19




wyjść szybko. Musiała drzwi jeszcze odkluczyć, co również zrobiła w pośpiechu, ale za wolno. Poczuła na ramieniu dłoń. Szarpnięcie. Gdy jej głowa uderzyła o dywan, zobaczyła jak jej kochanek wymyka się na wolność.

20




Wyrazy: Znaki: