Księga I
– Pani założy czapkę, jak rozmawia przez telefon. – Basowy głos szefa rozniósł się po pokoju.
Marysia trwożnie spojrzała na przełożonego. Jego zimne, niebieskie oczy nie wyrażały żadnych uczuć. A powinny! Nie wiedziała, co robić! Głos jej zadrżał i momentalnie zakończyła rozmowę.
– Ja, ja... oddzwonię –zająknęła się i odłożyła słuchawkę.
– I takie są skutki Zosiu, jak rozmawia się bez czapki. – Szef krytycznie spojrzał na nową podopieczną. – Jąka się i klient niezadowolony. A może to prywatna pogaduszka? – powiedział ostrzej. – Pierwszy dzień w pracy i taka samowolka?
– Ale ja tylko... – odpowiedziała przerażona.
Rozejrzała się wokół, szukając oparcia w koleżankach. Próżna nadzieja, można by rzec. To musiał być zgryw! To nie mogła być prawda! A jednak, coś w tej firmie było nie tak. Te jej koleżanki. One też nie były normalnie. Nic nie było normalnego! Jej rozmyślania przerwał szef.
– Nieważne. – Tadeusz machnął ręką. – Na szczęście myślę tu za was wszystkich i mam skromny prezent na rozpoczęcie pracy.
Zaskoczona przyglądała się przełożonemu i aż
1
odebrało jej mowę. Czy on ją w coś wkręca? Tylko że był cholernie poważny, żadnego błysku w oczach, uśmiech beznamiętny. W ogóle wyglądał jak typowy szef. Nienaganny szary garnitur, szczupła sylwetka, niebieska koszula, zwyczajne spodnie i lakierki. A w ręku zielona czapka zimowa z wielkim czerwonym bąblem.
– Zośka, czy wyglądam jak okaz z ogrodu zoologicznego? – Zirytowany próbował przywołać nową pracownicę do porządku. – Tu się pracuje! - wrzasnął i wręczył jej czapkę. – Proszę ją natychmiast ubrać.
– Ale ja jestem Marysia – wyjąkała dziewczyna, a w jej oczach pojawiły się łzy.
– Nie mówi się "jestem", a "mam". Gramatyka kuleje – bezceremonialnie przerwał. – A o zwierzątkach, to proszę rozmawiać po pracy.
Skołowana założyła czapkę i usiadła na miejscu. To była jej druga praca i miała inne wyobrażenia o niej. Spodziewała się zastać zgrany zespół, normalnego szefa, a jedyne co było normalne, to jego ubranie. Reszta znacznie odbiegała od standardów. Wyglądało, iż wysoka płaca miała inną, nieodkrytą przez nią przyczynę.
– Nie jest tak źle. – Usłyszała jak z kąta
2
pokoju, szepcze do niej kobieta z wąsem. – Nawet ci do twarzy. – Dodała i uśmiechnęła się odsłaniając srebrny aparat na zęby.
– Dziękuję – wydukała jedynie.
Księga II
W pokoju oprócz niej siedziały jeszcze dwie dziewczyny. Przy oknie Patrycja, a przy szafie Renata. Ta przy oknie beztrosko wymachiwała gołymi stopami, a na zgrabnym nosie usadowione miała okulary przeciwsłoneczne. Była zjawiskowa i Marysia przy niej poczuła się jak kopciuszek. Porównanie z nią boleśnie dźgało jej ego. Dla Patrycji natura była łaskawa, by nie powiedzieć hojna. Miała doskonałą rumianą cerę, zgrabny mały nos i piękne, pełne usta, przyciągające wzrok mężczyzn, nieraz powodując u nich figlarne myśli. Marysia z przykrością i niemal wstydem przyznała, że jej cera jest blada, nos niemal zdjęty z Napoleona, a usta wąskie, nadając surowy wyraz jej twarzy. I co ważne, Patrycja przyciągała wzrok mężczyzn nie tylko ślicznymi ustami, ale także bujnym biustem i cudną figurą. A takie połączenie nie jest zbyt częste. Marysia zaś nie mogła się poszczycić takimi atutami. Lekka nadwaga i niewielkie piersi, czyniły ją niemal
3
niewidzialną dla płci przeciwnej. A teraz! Na głowie zimowa czapka z wielkim bąblem. Ostateczny cios wymierzony w kobiece ego. Patrycji głowa przyozdobiona złotą koroną, współgrała z jej blond włosami, a Marysia siedziała w zimowej czapce, zakrywającym jej krótkie, czarne włosy.
Zdecydowanie dodawała jej otuchy Renata. Kobieta, która starała się ją pocieszyć. Wąs i aparat nazębny odbierały jej jakąkolwiek kobiecość. Również jej dojrzały wiek nie był atutem. Włosy miała ciemne i proste, a twarz przeorana licznymi zmarszczkami przypominającymi o upływie czasu. Nie wyglądała dobrze, a jej znaczna waga, pozwalała nosić jedynie obszerne sukienki. Na jej biurku, nie wiedzieć czemu stał różowy jednorożec. To właśnie ona miała wdrożyć Marysię w obowiązki.
– Zosia, halo tu ziemia. – Jej rozmyślania przerwał szef. – Wie, co ma robić?
– Tak wiem – odpowiedziała dla świętego spokoju.
– Wiem, że nie wiesz, ale Renia cię wdroży.
Szef odwrócił się i wyszedł z pokoju, a ona odetchnęła z ulgą.
– Nie przejmuj się. To tylko dzisiaj – skrzeczącym głosem powiedziała Renia. – Pierwszego dnia zawsze tak się
4
popisuje. Ubiera się elegancko, a my... – przerwała zawstydzona. – A my, sama zresztą widzisz.
– Ale dlaczego? – Marysia nic nie rozumiała. – Co my tu robimy?
– Pracujemy – odpowiedziała blondynka. – Taki klimat, nie ma co się roztkliwiać.
Patrycja intensywnie wklepywała dane do tabelek, nie zwracając uwagi na nową koleżankę. Renata zaś wyraźnie nie miała ochoty do pracy.
– Ona tak zawsze. Trzy lata pracuje i nic jej nie rusza. Szef każe założyć koronę, ona zakłada. Każe siedzieć bez butów, ona siedzi. Każe pomalować paznokcie na zielono, ona to robi. Doskonała w każdym calu.
– Ale czemu on się tak zachowuje? – Marysia w dalszym ciągu nie rozumiała modelu działania firmy. – W czym niby to ma pomóc?
– A bo ja wiem. – Niechętnie przyznała się do niewiedzy. – To wszystko faktycznie jest męczące. Mam problemy z hormonami i zaczął mi rosnąć wąs, chciałam go zgolić, ale szef nie pozwala. Powiedział, że dodaje mi uroku, no i podążam z duchem czasu. Tak się wyraził, z "duchem czasu". No i podarował mi aparat na zęby i pilnuje, bym zawsze go zakładała. I ten jednorożec. – Machnęła
5
ręką i zmieniła temat. – Ale płaci dobrze i jest wyrozumiały.
– To ja zawsze będę musiała siedzieć w tej czapce? To jest chore! – krzyknęła oburzona, a jedynym efektem buntu były pretensje Patrycji.
– Tu się pracuje – burknęła. – Nawijajcie kilka tonów ciszej. – Ktoś musi tu pracować.
– Czapkę będziesz musiała nosić – cichutko powiedziała Renia. – I tak masz dobrze, poprzednia nosiła skrzydła anioła. A toalety mamy wąskie i zwyczajnie się tam nie mieściła. Zwolniła się po tygodniu. Biedactwo – powiedziała z nieukrywanym współczuciem.
– Jezu, dajcie w końcu pracować – fuknęła Patrycja. – Czapka jej przeszkadza – prychnęła i ponownie zajęła się wklepywaniem danych.
Marysia nie chcąc narazić się koleżance, włączyła komputer chcąc zobaczyć, czy da radę poznać swoje obowiązki. W poprzedniej pracy ponad dwa tygodnie czekała na uprawnienia do programów, a zakres obowiązków dostała po miesiącu. Tutaj odpalenie komputera przyniosło miłą niespodziankę. Na środku ekranu pojawił się plik z napisem "ściąga", który precyzyjnie wskazywał czynności do wykonania.
Księga
6
III
Tadeusza, rozterki pracownic nie interesowały zupełnie. Zarządzał jedną z filii renomowanej firmy doradztwa podatkowego i jedyne co się liczyło, to jego pozycja. Miała być niezagrożona i tak też było. Wybierał pracowników kompetentnych i dobrze im za pracę płacił. Nie mogli oni jednak mieć szansy na wygryzienie go. Dlatego też profilaktycznie zabezpieczał się przed ewentualnymi zakusami podwładnych, robiąc z nich niegroźnych ekscentryków. Nie mógł pozwolić na to, by na jego skórzanym wygodnym fotelu zasiadł ktoś inny. Dzisiaj miał kolejną wizytację i nie chciał, by nowa została odebrana zbyt dobrze. Pukanie do drzwi oznaczało koniec rozmyślań i początek trudnego dnia.
– Proszę wejść – odezwał się, oczekując na wejście Mieczysława.
Zawsze czuł do niego respekt i dążył do tego, by chociaż w minimalnym stopniu mu dorównać. Niedościgniony wzór. Facet był wysoki, szczupły i miał kaloryfer na brzuchu. Włosy blond starannie zaczesane w lewą stronę i aryjskie rysy twarzy. Cenił w nim nie tylko wiedzę, ale też wysportowaną sylwetkę i przede wszystkim racjonalne podejście do pracy.
W drzwiach ukazała
7
się natomiast niska, gruba postać z wielkimi czerwonymi okularami. Typ na głowie miał kraciasty, czarno biały beret idealnie komponujący się z lakierkami o tej samej kolorystyce.
– Proszę wyluzować – odezwał się kurdupel i nieznacznie podskoczył. – Jestem nowym szefem. Możesz mi mówić Adam.
Tadeusz patrzył i nie wierzył w to, co widzi. Gdzie jest jego poprzednik? Dlaczego nikt mu nic nie powiedział? Tysiące pytań atakowało zmysły, a on rozdziawił gębę i wpatrywał się nic nie rozumiejąc.
– Awaria mózgu, czy co? – Adam bąknął pod nosem i głośniej zakomunikował. – Nie mamy czasu na zastoje umysłowe. Pozbieraj się Tadek i idziemy poznać zespół.
– A co się stało z Mieczysławem? – wybełkotał i wpatrywał się w nowego przełożonego, który ponownie podskoczył w miejscu. Skakał jak królik!
– Poszedł po rozum do głowy i wciąż go szuka. – Kurdupel zaśmiał się złośliwie. – To co idziemy, czy wyruszysz za Mietkiem?
– Tak, idziemy – beznamiętnie odpowiedział Tadeusz.
I wtedy jak grom z jasnego nieba uderzyła go niepokojąca myśl. Ten nowy był dziwakiem, jego pracownicy wyglądali na dziwaków, a
8
on jeden nie. Był cholernie zwyczajny i nie pasował do reszty. W przebłysku olśnienia postanowił zapobiec katastrofie.
– Może pójdę uprzedzić zespół, że jest wizytacja. Niech się przygotują.
– Ależ nie trzeba. Lubię zaskakiwać.
– I podskakiwać – pomyślał Tadeusz.
– Uwielbiam niespodzianki. A ty nie? –zarechotał i zanim Tadeusz zdążył zareagować, dodał. – Jak mnie zobaczyłeś, to wyglądałeś jak ryba walcząca o odrobinę wody.
– To wcale nie tak. – Tadeusz wciąż miał nadzieję i chcąc uniknąć porażki, ponowił propozycję. – Cenię pracę zespołową i wiem, że moi podwładni wolą nie być zaskakiwani. Może jednak ich poinformuję?
– A ja wolę spontan. – I podskoczył radośnie. – Zresztą już jesteśmy przed drzwiami, nie ma sensu wracać.
Adam nacisnął klamkę i wszedł do pokoju. Już pierwszy rzut oka nie pozostawiał wątpliwości. To był idealny zespół. Ludzie inteligentni, o analitycznych umysłach i z fantazją, jakiej mogli im pozazdrościć artyści. Kobieta z czapką z bąblem, druga z wąsem i trzecia z okularami przeciwsłonecznymi i koroną na głowie.
– I to chciałeś ukryć? –
9
zaśmiał się.
– To nie tak – jęknął jedynie.
– Ależ tak. Doskonale. – Zatarł ręce. – Niesamowite. – Zdjął beret i ukłonił się nisko. – Chciałem dokonać zmian, a tu nie ma takiej potrzeby. Fantastycznie. Zresztą mogłem się tego spodziewać. Przejrzałem wyniki, a te były doskonałe.
Adam rozglądał się zadowolony, natomiast Tadeusz ratując swoją reputację podbiegł do biurka Renii i chwycił jednorożca.
– Jednorożec jest mój. – Wyciągnął go w kierunku szefa i zaśmiał się nerwowo. – To taki amulet – dodał.
Kurdupel spojrzał na niego z niechęcią i wiedział, że jedna zmiana będzie nieunikniona. Tadeusz był nieszczery i nie dało się tego nie zauważyć. A nie mógł pozwolić na to, by nie mieć zaufania do podwładnych. Mrużąc oczy, spojrzał na niego i powiedział.
– Tadeusz do gabinetu.
Księga IV
Zrezygnowany, wciąż trzymając jednorożca, wyszedł z pokoju i w milczeniu zmierzał do swojego gabinetu, który już niedługo nie miał być jego. Nacisnął solidną srebrną klamkę, pchnął brązowe dębowe drzwi i usiadł w tak starannie wybieranym fotelu. Siedząc w nim, po raz pierwszy w
10
życiu poczuł się jak intruz. Chciałby tradycyjne położyć nogi na solidnym dębowym biurku, ręce zapleść za głową i poczuć swoją siłę. Teraz nie było to możliwe.
Adam przyglądał mu się w milczeniu i szykował się na zadanie ostatecznego ciosu. Już chciał przerwać ciszę, zadań ostateczny cios, gdy drzwi skrzypnęły i do pokoju weszła Marysia, trzymająca w ręku czapkę z bąblem. Nie czekając na zaproszenie krzyknęła.
– Nie będę nosić tej idiotycznej czapki! Mogę robić wszystko, siedzieć po godzinach, parzyć kawę, ale nie będę z siebie robiła debila!
Niespodziewana wizyta Marysi, przez Tadeusza została przyjęta niczym cud zesłany z nieba. Jej gniewne oblicze, wykrzywiona z wściekłości twarz oraz wyraźnie rysująca się w oczach desperacja, to była odsiecz jakiej się nie spodziewał. Przyjął surowy wyraz twarzy, popatrzył z niechęcią na podwładną i władczo powiedział.
– Pani Zofio, tę czapkę nosiłem pięć lat w pracy i zawsze pomagała mi w twórczym podejściu do podatków. To był amulet, z którym się nie rozstawałem, a on w zamian obdarzał mnie szczęściem i powodzeniem w biznesie – ciężko
11
westchnął i kontynuował. – A pani zwyczajnie nim wzgardziła. Nawet gorzej, traktuje ją pani jak najgorsze zło. Proszę podejść i mi ją oddać.
Tadeusz wpatrywał się surowo w Marysię, a ona wciąż nie mogąc zrozumieć, co się dzieje, podeszła do szefa i wręczyła mu nieszczęsną czapkę.
– Proszę iść do koleżanek i kontynuować pracę. Jutro z panią porozmawiam.
– To, ja pójdę – wyjąkała i jak niepyszna wyszła z gabinetu. Nagle poczuła, że bliżej nieokreślona szansa, umknęła jej niczym królik chowający się do mysiej dziury.
Adam z ciekawością przyglądał się zajściu i powoli docierało do niego, że pozory zwiodły jego zmysły i źle ocenił zastaną sytuację. Patrzył na Tadeusza, zakładającego czapkę na głowę, na błogi uśmiech pojawiający się na jego twarzy. Pewnie wciąż trwałby w bezruchu, gdyby nie przywołujący do rzeczywistości głos podwładnego.
– Ona dzisiaj jest pierwszy dzień. Przystosuje się. – Tadeusz zaśmiał się i pozwolił sobie na niewinny żarcik. – Wyglądasz jak ryba walcząca o odrobinę wody.
– Dobra zostawmy to. – Adam przerwał słowną niemoc. – A ta pracownica, to chyba
12
niezbyt tutaj pasuje. Pomyśl o zmianach. W naszym fachu trzeba być kreatywnym, a tej wyraźnie tego brakuje.
– Dam jej szansę. W dzisiejszych czasach trudno o dobrego pracownika. Może się wyrobi. Poprzedniczka zrezygnowała ledwo po tygodniu.
– Po tygodniu, to raczej niespotykane. Coś się stało? – Adam uważniej spojrzał na podopiecznego.
– Nie mam pojęcia – odpowiedział nieco zakłopotany. – Skarżyła się, że toalety są za wąskie i w końcu rzuciła papierami.
– Czyli była pulchniutka?
– Właściwie nie. Sam nie wiem co się stało. – Bezradnie rozłożył ręce. – Teraz mam Zofię i nie mogę pozwolić sobie na kolejną stratę. Jej kwalifikacje są naprawdę dobre.
– Tak, a nerwowa to ona jest – westchnął Adam. – Będziesz miał z nią dużo pracy.
– Cóż, taka rola szefa – zaśmiał się Tadeusz.
Dalsza wizytacja przebiegła bez większych niespodzianek i była kolejnym sukcesem Tadeusza, który wciąż mógł pełnić funkcję szefa placówki.
Koniec ogoniec, a ten, kto przeczytał, tego strata.
13