Tekst bardzo ciekawy, wciągający, z każdym zdaniem rośnie apetyt na kolejne linijki historii o tajemniczym Adamie. Bardzo lekki, choć wypełnia dobrze tematykę. czas mijał mi bardzo szybko czytając ten utwór. Jest to opowieść o podróży poza ciałem jakiej doznaje już dusza Adama, o tym wszystkim co musiał przeżywać za życia jej właściciel. Możemy zatem w ten sposób poznać go już po śmierci, dowiedzieć się , kim był, co czuł, niekiedy trudno jest to osiągnąć żyjąc. Nieustanny bieg codzienności sprawia, że nie zwracamy już uwagi na swoje uczucia, zamykamy się w szklanych kulach "bezpieczeństwa", tak naprawdę uciekając od rzeczywistości i od samego siebie.
Dziękuję za komentarz - szkoda, że opowiadanie brało już udział w pierwszej edycji konkursu. Zawsze jednak miłych komentarzy nie jest za dużo... Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję.
Jestem tu od dzisiaj, bardzo cenię sobie ludzi z pasją, a tym bardziej z talentem. Mam nadzieję przeczytać wszystkie Pana dzieła, i nabrać doświadczenia od większych ode mnie. :) Cała przyjemność po mojej stronie.
Początek jak początek, mnie osobiście nie porwał, choć w zasadzie początku nie porywają mnie nigdy. Nieco irytująca była "stopa".
Emocje: W zasadzie odrobinę uśmiechu. W życie pozagrobowe nie wierzę, więc w tej kwestii to na luzie.
Historia wydała się trochę surrealistyczna, co jak sądzę było zamysłem autora. W mojej ocenie rzecz jasna nie mogła się wydarzyć, bo nie ma życia pozagrobowego.
Sylwetki bohaterów: Wg mnie jedna z mocniejszych części. Stuknięta żona i bezsilny mąż. Koledzy - Tworki czekają. A może to tylko sen szaleńca?
Dialogi jak najbardziej zwyczajne. Nie rzuciło się w nich nic niezwykłego. To zaś chyba znaczy że było jak być powinno.
Opisy było akceptowalnej długości. Duża cześć ludzi nie lubi rozwlekłych opisów. Nie każdego bowiem interesuje pod jaką pierzyną spała Jagna z Chłopów Reymonta. Opis gnijących zwłok nieco nie smaczny, pod śniadanie nie nadawał się, lecz zrozumiałe że pojawić się musiał.
Atmosfera życia pozagrobowego i przemyślenia z nią związane mnie nie porywają, na atmosferę więc nie patrzę
Utwór mnie zdecydowanie nie wciągnął. Nie jest to jednak wina utworu jako takiego, tylko jego tematyki.
Utwór spójny, wszystko trzyma się kupy. Nie dostrzegłem żadnych niekonsekwencji w kwestii narracji prezentacji postaci czy też dialogów.
Historia mnie nie zaskoczyła. Kolejny raz powiem że nie jest wina historii samej w sobie, a mojego osobistego stosunku do tematyki utworu. Na marginesie trochę mi zaleciało Duchem z Patrickiem Słejzim ( pisownia zamierzona ) i Demi Moore.
Mi osobiście najbardziej w pamięć zapadła część o stopie
Koniec wywołuje chęć poznania dalszej historii. Od pyłku po meble? W sumie czemu nie.
Nie doszukuję się tu jakiegoś morału. Ciężko mi mówić o przemyśleniach na temat tego utworu.
No coz, byloby nawet dobrze, skoro wyobrazni autora trafila sie tak ciekawa historia. Niestety zupelnie to zepsul. Nie pomogly nagle wulgaryzmy, na szczescie rzadkie. Straszna dluzyzna spowodowala logiczne niekonsekwencje, bledy stylistyczne, galimatias i liczne eufemizmy. Stracilo przez to utrzymywane, slabo zreszta, napiecie tego niby horroru. Podejrzewam, ze autor naczytal sie slabej literatury lub, co gorsze, zrobil parafraze a wrecz parodie tej dobrej. Widac ubogie jezykowo i emocjonalnie porownania. Zakonczenie powinno zawierac wiecej tresci dla zywych, jakies przeslanie, wyjasnienie, skarge na nich. Potepienie. Samo odczucie ducha, choc robi w finale pewien dosyt, na tle tak obszernego tekstu zanika. Zaluje, ale moge uznac ten utwor jedynie za pseudoliterature.
Ujmujac to w odniesieniu do calosci, nie da sie wyszczegolnic konkretnych bledow bo jesli nawet interpunkcja jest w miare poprawna, to cala gramatyczna reszta juz nie tak.
Dzięki za komentarz, a w zasadzie pseudokomentarz. Cóż, polemiki się nie podejmuję - argumenty zwaliły mnie z nóg i doprowadziły do depresji, szkoda, że dotyczą jakiegoś innego tekstu, albo tekstu czytanego bez zrozumienia.
Dzięki za komentarz, a w zasadzie pseudokomentarz. Cóż, polemiki się nie podejmuję - argumenty zwaliły mnie z nóg i doprowadziły do depresji, szkoda, że dotyczą jakiegoś innego tekstu, albo tekstu czytanego bez zrozumienia.
Cześć! Jestem tu całkiem nowa, do tej pory opublikowałam tutaj tylko dwa opowiadania. Zaglądnęłam do tej powieści, bo byłam ciekawa, co figuruje na pierwszym miejscu tutejszej listy przebojów :)
Opowiadanie jest super, wciąga już pierwszymi zdaniami, nie dziwię się, że jest na pierwszym miejscu. Świetnie opisujesz emocje, aż mi się też udzieliło i może to nietrafne porównanie, ale skojarzyły mi się z lękiem, który ogarnia przed operacją - że nie zaśniesz do końca, ale będziesz czuł każdy ból i nie będziesz mógł w stanie nic zrobić, nawet mruknąć. Nie pomyślałam jednak, że, kto wie, może dusza też się męczy po śmierci człowieka, bo utknie w swoim mieszkaniu, tak jak Ty to opisałeś? Genialny pomysł na powieść.
Rzuciło mi się w oczy parę rzeczy:
Między "obiadu" a "koty" dałabym przecinek.
A tutaj najwyraźniej 'zjadłeś' jakiś czasownik:
Opowiadanie strasznie mnie wciągnęło i cierpiałam niemalże tak jak bohater (też chciałam, żeby to się już skończyło i prawie umarłam z napięcia, gdy goście wchodzili do pokoju!)
Zakończenie jest otwarte, rozumiem, że to jak najbardziej zamierzony zabieg i jest to super, bo skłania do rozmyślań, ale zżera mnie ciekawość, co było powodem, że nikt nie reagował na zwłoki?
Podsumowując, bardzo mi się podobało opowiadanie, nietypowa perspektywa i opisy, jak z prawdziwej książki, majstersztyk.
Mam nadzieję, że kiedyś też będę tak ładnie pisać :)
Bardzo dziękuję. Nic tak nie wpływa pozytywnie na człowieka, jak kilka dobrych i mądrych słów... Szczególnie w czasach pandemii i wypowiedzenia z pracy. Aaa, zapomniałbym - nikt nie reagował na zwłoki, bo to coraz powszechniejsza reakcja bliźnich zarówno na umarłych jak i - o zgrozo - żywych. Taka ogólnie przyjęta norma znieczulicy. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam (a słowo "majstersztyk" pozostanie mi na długo w pamięci :)).
Tekst genialny. Już mówię dlaczego.
Historia opowiedziana z nietypowego punktu widzenia.
Nieboszczyk, też człowiek i ma prawo podzielić się swymi odczuciami. W końcu umiera się raz w życiu. Świetna płynna narracja.
Genialne dialogi-monologi. Słowem super. Bardzo mi się podoba. Widać na pierwszy rzut oka wprawne pióro.
A za onomatopeję „Plask, plask. Przerwa. Plask, plask, plask”, przyznałbym nagrodę.
Całość trochę przywodzi mi na myśl Samuela Becketta. W sumie w "Czekając na Godota" też jest dialog dwóch osób, ale tu jest ciekawiej bo jedna z nich nie żyje. Trąci troszkę Kafką a może nawet Mrożkiem. To jest naprawdę fajne opowiadanie. Szkoda tylko że pozostaje otwarte. Osobiście lubię pozamykane historie, ale to niedomknięcie daje czytelnikowi wiele możliwości interpretacji.
Dla mnie bomba. Gratulację.
Witam. Serdecznie dziękuję za komentarz, który - nie da się ukryć - wyniósł moją próżność pod niebiosa... Co do niedomknięcia historii; to miała być taka wisienka na torcie - może i trup, w sytuacji dramatycznej, ale pozostała mu bliżej nieokreślona nadzieja - potrafi już poruszać pyłkami kurzu... No cóż, taki to już bywa ludzki los, maleńka nadzieja i bezmiar trupiej bezradności... Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję za komentarz, fajnie, że kilku osobom się podobało. PS. Tekst był pisany bardzo dawno temu, potem przyszły obowiązki, potem lenistwo i marazm, dlatego pozdrawiam z odległej Galaktyki, gdzieś na krańcach Wszechświata ;)
Opowiadanie… podobało mi się. To jedyne słowo, jakie mniej więcej opisuje to, co poczułam przeczytawszy tekst, ale wciąż to jednak nie to.
Ale przyjmijmy, że podobało mi się. Zdecydowanie wyróżnia się na tle większości innych opowiadań, jakie miałam przyjemność tu przeczytać – nie tylko długością, ale również dopracowaniem każdego aspektu. Widać, że zostało dokładnie zaplanowane – nie ma żadnych błędów logicznych, przez całe trzydzieści sześć stron opowieść nie traci swojego klimatu, a bohaterowie nie wychodzą ze swoich ról. Temat, a także jego przedstawienie było ciekawe, ale budziło we także sprzeczności – z jednej strony bawił mnie humor i cała absurdalność położenia Adama, z drugiej strony wydawało mi się to trochę okrutne Ewie. Sami bohaterowie również byli interesujący – widząc stosunek Adama do Ewy po śmierci, zastanawiałam się jednocześnie, jak mogły wyglądać ich relacje za życia Adama.
Najbardziej jednak urzekł mnie właśnie wyżej wspomniany humor, a także wszelkie opisy. Momentami były bardzo niedosłowne, jednak idealnie oddawały wszystkie stany i obrazy. I to napięcie, które towarzyszyło całej historii. Ciągle na coś czekałam – najpierw na to, aż Ewa w końcu zauważy, otrząśnie się, potem na przyjście jakiś gości… Aż wszystko sfinalizował absolutny brak jakiejkolwiek reakcji odpowiedniej na zauważenie zwłok. Choć jakiś cichy głosik podpowiadał mi takie zakończenie, i tak czułam konsternację nie wiele mniejszą niż Adam.
Tak więc jeszcze raz powiem, że opowiadanie mi się podobało – zaskakiwało, trzymało w napięciu, budziło na raz śmiech i grozę. Świetne, gratuluję!
Kurde. Nie wiem co mam dokładnie napisać. Jak skomentować tego rodzaju tekst? Czarny humor połączony z groteską, z horrorem z jakimiś elementami fantastyki. Ciągle powielają się schematy działania Ewy co prawda irytowały w tekście ale to raczej było właśnie zamierzenie autora, tak sądzę. Tekst sam w sobie schludnie i dobrze napisany, lekko się czyta, co trzeba przyznać jest dużym plusem. Zwłaszcza gdy czyta się ciągle o tej samej postaci, miejscu i sytuacji, wyróżniającej się tylko godziną i jakimiś drobnymi zmianami scenerii. Tak, ten tekst jest wyraźnie inny. Jest dobry, nawet bardzo dobry ale irytuje mnie osobiście jeden aspekt. Aspekt który raczej był zamierzeniem autora co świadczy o tym, że mu się po prostu udało. Ale mówiąc dalej, mnie osobiście ten aspekt przeszkadzał. Co dokładnie?
Cały czas to samo. Ja wiem, że takie prawdopodobnie było zamierzenie. Ale tyle stron tekstu i ciągle ten sam schemat który ma wywołać w czytelniku to co autor chce wywołać. No cóż, to takie znęcanie się nad czytającym moim zdaniem:P bez urazy. Co bym zmienił? Co bym dodał? Nic. Bo ten tekst jest inny jak już wcześniej pisałem. Dlatego nie da się go poprawiać bo zniszczyło by się tym samym cały sens tego opowiadania.
No cóż. Pod koniec powiem tylko tak. Dobra sprawa, troszkę przydługawa ale dobra sprawa!
Ciągle wiszący nad swoim ciałem Adam. Przerażająca wizja śmierci swoją drogą.
Witam. Dziękuję za komentarz - trochę szorstki, trochę miły, ale najważniejsze, że tekst nie przeszedł bez echa i zostawił jakieś wrażenie oraz sensowne uwagi. Pozdrawiam i życzę Wypasionego Nowego Roku - Jarosław Misiak.
Cudne! Naprawdę się ubawiłam! Opowiadanie jest tak prześmieszne, że nie sposób nie chichotać od czasu do czasu. Sposób, w jaki prowadzisz narrację, urzekł mnie i porwał bez reszty. Od intrygującego tytułu, przez całą historię, aż do puenty - wszystko trzyma w perfekcyjnie trzymanym napięciu, a tekst wciąga od pierwszych zdań. Nie wiem jak to robisz. To powinno być przecież potwornie nudne. Przez całą akcję duch po prostu WISI SOBIE ("buja się"? ;) ) nad łóżkiem, w którym spoczywa trup. Wydaje się niemożliwe, żeby coś takiego mogło kogokolwiek zainteresować... A jednak czytałam z zapartym tchem, a kolejne strony same przelatywały mi przed oczami (a pokaźne rozmiary tekstu nie dały się we znaki). Uwierzyłam w tę historię. Czysta przyjemność czytania, podszyta zgrabną nutą refleksji wplecioną tu i ówdzie w rozważania Adama. Bardzo sprawnie operujesz charakterem bohatera i przedstawiasz pozostałe postacie. Nie umknęło mojej uwadze, że imiona mają charakter symboliczny - Adam i Ewa, rzecz jasna, ale też Wysoki, Średni i Niski - niby się tego do końca nie zauważa, ale jednak jest, dzięki czemu tekst jeszcze bardziej zyskuje na wartości. Zdanie, które wygrywa wszystko - "Gdyby Adam żył, z pewnością teraz by umarł". Absolutnie fenomenalne i jakże pięknie oddaje charakter całego tekstu.
Tyle ode mnie. Dzięki za mnóstwo świetnej zabawy!
Jakieś tam niewarte uwagi potknięcia. Kto by sobie głowę zawracał.
Bardzo zaskakująca historia. Nietypowa, ciekawa. Momentami wprawiająca w konsternację, w innych momentach niesamowicie irytująca, a w jeszcze innych momentach przyprawiająca o uśmiech niedowierzania. Bardzo ciekawy pomysł, jestem naprawdę pod wrażeniem. Inne ujęcie życia po życiu oraz to, jak postrzegają nas nasi bliscy. Tutaj nikt nie zauważył, że Adam nie żyje! Dalej mnie ciekawi, jakim cudem, ale historia naprawdę jest ciekawa.
Nie jestem w stanie do końca stwierdzić, czy jest wiarygodna ze względu, że opowiadanie jest pisane z perspektywy Adama, ale zdaję sobie sprawę, że ludzie długo mogą nie przyjmować do wiadomości tego, że bliska osoba zmarła. Więc jak dla mnie i tak, i nie. Ciekawe podejście do tematu. Chyba długo nie zapomnę tego opowiadania...
Relacje z pewnością były interesujące. Nie opuszcza mnie ponadto wrażenie, że bohaterowie byli zakłamani. Wierzyli w swoje słowa, nie chcąc przejrzeć na oczy, poznać prawdę, którą mają przed oczami!
Dialogi i opisy pasowały do siebie, wszystko było jak należy, zdecydowanie oddziaływały na wyobraźnię, niestety nie zawsze w miły sposób. No ale temat tego opowiadania też mówi sam za siebie ;)
Ta historia z pewnością miała własną atmosferę, ale nie jestem do końca w stanie określić, jaką. Bo cały utwór wprawił mnie w pewną konsternację i nie jestem w stanie określić dokładnie jego atmosfery. Z pewnością smutna, ale z domieszką czegoś, chociaż trudno jest określić, czego domieszką.
Z pewnością pierwszy raz czytam taką historię. Nie mam pojęcia, czy są inne tego typu opowiadania, czy jednak nie, ale za to wydaje mi się, że bardzo ciekawy pomysł. I ciekawa teza, że Adam nie może się ruszyć, bo wszyscy myślą, że on żyje. Pomysłowe i oryginalne :)
Myślałam, że nie będę mieć najlepszego momentu z tego opowiadania, ale zagięło mnie przyjęcie urodzinowe Adama. To chyba dla mnie najlepszy moment. Nie jestem w stanie określić mojego niedowierzania, że nie zauważyli, że on nie żyje, zwłaszcza patrząc na opis, jak w tamtej chwili wyglądało ciało! Mistrzowskie, groteskowe... Naprawdę inne.
Nie mam nic więcej do dodania. Gratuluję wyobraźni. I pomysłu. Twórz dalej, z pewnością będą to ciekawe utwory :)
Pozdrawiam,
Muffi
Bardzo dziękuję za tak miły, konkretny i pozytywnie motywujący komentarz. Cóż - warto było pisać, żeby przeczytać taki komentarz... Serdecznie pozdrawiam - J.M.
PS. A jakby było miło dostać jakieś wyróżnienie... Miałem sytuację, w której komentatorce bardzo, bardzo podobało się opowiadanie, ale zapomniała o wyróżnieniu - trochę szkoda - ale tak bywa... Jeszcze raz pozdrawiam - bez żadnych podtekstów. J.M. (ale namolny gość..)
Hehe :) Nie chce nic obiecywać, bo został mi do przeczytania jeszcze jeden tekst. Poprzednio miałam problem z wyborem, teraz na razie go nie mam. Jasne, rozumiem, że chciałbyś wyróżnienie :P
Także pozdrawiam i powodzenia w konkursie ;)
Muffi
Nie jestem pewna, czy zdołam napisać choć w miarę konstruktywny, lub obiektywny komentarz, bo... wow.
W każdym razie spróbuję.
Jak można wywnioskować ze wstępu - podobało mi się. Podobało mi się i to jak! Od pierwszego zdania, od słów "gdy rzeczywistość i tak istnieje tylko na niby". Kręciłam głową z niedowierzaniem, bo było coraz dziwniej i dziwniej. Śmiałam się nie raz (może mam wypaczone poczucie humoru. A może nie.) i porwało mnie to całkowicie. Po zakończeniu od razu chciałam czytać drugi raz! Niesamowite.
Co prawda, muszę przyznać - czasem coś tam mi zgrzytnęło, ale... to było tak cudownie surrealistyczne, bezradność Adama była tak cudownie pokazana i jeszcze koty, i Ewa, i gazeta, i kurz, i kości, i czarny humor, i stopa i... i... dobra, już się ogarniam.
Bardzo polubiłam wszystkie postacie: Adama z tą jego wściekłością na wszystko i jednocześnie z uroczą bezradnością (powtarzam się, wiem), Ewę mówiącą o sobie w trzeciej osobie i jej plaskające buty, koty, koty to moi ulubieńcy - zwłaszcza ten szary z jasną plamą na grzbiecie.
O tych przyjaciołach szczerze nie wiem co mam myśleć. W ogóle, po przeczytaniu tego trudno wysnuć jakiś wniosek co do treści - czy to był tylko sen, czy dzieje się to w alternatywnym wszechświecie, czy Adam cierpi na jakąś chorobę psychiczną?
Atmosferę lekkiego absurdu udało ci się stworzyć cudowną.
Historia na pewno nietuzinkowa, zaskakująca, cudownie absurdalna (tak, wiem, powtarzam się), bardzo oryginalna. Na pochwałę zasługuje zarówno wybór tematu jak i wykonanie ;)
Parę uwag technicznych:
"- Eee… Ewa uśmiechnęła się przyjaźnie. – Nic ci nie będzie, nie masz nawet gorączki." - zjadłeś myślnik
Przy myślach Adama wystarczą chyba tylko cudzysłowy, a te myślniki są niepotrzebne
"Jego serce przestało bić, oddech ustał, a ciało nie reagowało na jakiekolwiek impulsy. W pierwszej chwili Adam sądził, że zbudził się zbyt wcześnie i dlatego tak długo nie może dojść do siebie. Był lekki, bezcielesny, poruszał się, chociaż nie czuł żadnego oporu. Patrząc na człowieka leżącego na łóżku zrozumiał, że to jest właśnie śmierć."
Chodzi głównie o ostatnie zdanie - żeby spojrzeć na swoje ciało leżące na łóżku musiał najpierw w jakiś sposób z tego łóżka wstać, nie? Coś bym na ten temat napisała.
I jeszcze jedna kwestia mnie zaciekawiła: nie mogę znaleźć w tym momencie tego fragmentu, ale napisałeś, że Adam nie lubił trupiego zapachu i "zabrzmiało" to tak, jakby często miał z nim styczność. nie wiem czemu, miałam potem cały czas wrażenie, że za życia był lekarzem, albo patologiem, czy czymś takim. To błędne wyobrażenie, prawda?
No i na koniec ulubione fragmenty:
[Ewa była] "jak pralka automatyczna, z tą tylko różnicą, że pralkę można sprzedać, zaś wyjęcie wtyczki z gniazdka nie jest karalne."
"Przez następne dwa tygodnie życia po śmierci Adam postarzał się przynajmniej o dziesięć lat."
I duuuużo więcej, ale przecież cytowanie całości mija się z celem.
Było cudownie. Dziękuję i pozdrawiam, mam nadzieję, że jakoś pomogłam
J.
Serdecznie dziękuję za niezwykle miły i ciepły komentarz. Od razu humor się poprawia... Przy okazji - w sprawie "trupiego zapachu" - nie zakładałem, że Adam miał w przeszłości coś wspólnego z medycyną czy jakimiś podobnymi zajęciami. Po prostu uznałem, że większość osób (poza "miłośnikami" takich klimatów) nie przepada raczej za wonią powolnego rozkładu (przepraszam jeśli zabrzmiało to odrobinę niesmacznie...). Jeszcze raz dziękuję za wyjątkowo miłą ocenę i bardzo, bardzo gorąco pozdrawiam - Jarosław Misiak.
PS. Szkoda, że zablokowana została chyba możliwość "wystawiania" wyróżnień. Przy tak bardzo budującym komentarzu być może miałbym szansę się załapać ;)
Naprawdę nie dałam ci wyróżnienia? Wydawało mi się... Ale w takim razie musiałam przeczytać coś lepszego. Już nie pamiętam (skleroza boli ;-;)
Chociaż byłam prawie pewna, że wyróżniłam właśnie Trupa. Jesteś pewien?
Pozdrawiam również
-J
Strasznie mi się podobało. Tym bardziej, że dokładnie nie wiadomo, co się tak naprawdę stało. Cały utwór zafascynował mnie i wciągnął do reszty tak, że zapomniałam o całym świecie. Zrobił na mnie ogromne wrażenie. Z napięciem oczekiwałam momentu, w którym jego śmierć wyszłaby na jaw i z wielkim szczęściem się jej nie doczekałam. Zmuszono mnie za to do myślenia, czemu tak się stało i nadal nie wiem, choć mam już kilka teorii.
Historia jest wiarygodna, jak na tak niewiarygodną historię przystało. Bohaterowie są żywi i wyraziści. Szczególnie żona, która jest prawdziwą indywidualistką. Adam już mniej. Wiadomo, jest raczej normalnym człowiekiem, mimo to niknie przy swej małżonce.
Dialogi (niewiele ich tu, ale są) są raczej dobrze napisane i pasują do sytuacji. Żona wypowiada się na swój własny sposób, co się ci chwali. Jednak to, co mówi Adam wydaje mi się ciut sztuczne Mimo to nadal nie jest najgorzej. Co do opisów. Budują absurdalny klimat tej historii. Są trochę długie na tym, jednak polega urok tego opowiadania. Czasami drażniły minie stwierdzenia: "dusza to, a dusza nie może tego". Muszę jednak przyznać, że w jakimś stopniu pasuje to do opowieści.
Nie mam, co ukrywać, że moim najlepszym momentem jest fragment z przybyciem gości do domu i z nieujawnieniem prawdy.
Mam nadzieję, że będziesz pisał dalej.
Życzę powodzenia.
Pozdrawiam,
Imani
Witam. Dziękuję za miły komentarz (szkoda, że bez wyróżnienia), ale najważniejsze, że się podobało. Na swoją obronę - tekst ma faktycznie trzydzieści lat, odgrzebałem go - no i kilka osób go "trawi" i rozumie. To dla mnie zaszczyt - jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam - J.Misiak.
Z wyróżnieniem bym poczekała. Mam jeszcze jeden utwór do skomentowania i zatwierdzenia. Twoje opowiadanie "trawię", rozumiem i w dodatku bardzo mi się podobał. Należy chyba do najlepszych jakie póki co tu czytałam. Dlatego poczekamy zobaczymy. Są duże szanse na wyróżnienie.
Pozdrawiam,
Imani
Zatkało mnie:) Cóż za utwór! Mam takiego pecha, że w przydzielonej sobie już drugiej konkursowej piątce trafiły mi się DWA bardzo dobre opowiadania. Na to wygląda, że czeka mnie ciężki wybór. Lecz zanim to nastąpi może skończę z tym komentarzem.
Na początek powiem krótko: Pełna profeska. Czytając, czuję jakbym miał przed sobą opowiadanie człowieka któremu pisanie zdecydowanie nie jest obce. Już od pierwszego zdania, opowieść wciąga jak aktorka porno.
"Adam umarł nagle" - no geniusz, czy jak?
Opisy finezyjnie, bez zbędnego sapania i skakania posuwają fabułę naprzód, skupiając się na tym co ważne. Wogóle sam pomysł jest bardzo ciekawy - niemal jak historia o duchach na opak, w której duch jest najmniej straszną jej częścią. Mimo, że Adam był martwy,to okazał się jedną z najbardziej ożywionych postaci jakie spotkałem wśród opowiadań na pióromanach. Wraz z nim chciałem krzyczeć i wrzeszczeć. Jego melancholia była moją, zaś jego wisielcze poczucie humoru wywoływało we mnie gorzki, acz szczery uśmiech. Ewa? - No już myślałem, że jak Adam jej nie udusi to ja to zrobię... do momentu jak przyszli jego koledzy. To był jeden z tych momentów gdy nad moją głową pojawiła się chmurka z literami "WTF"???? Niecodzienna opowieść przybrała jeszcze ciekawszego obrotu. Tylko tutaj troszkę mnie zgubiłeś. Jedynie nie wiem do końca czy to z powodu braku jakiegokolwiek wytłumaczenia co się dzieje, czy z powodu braku mojej wiedzy. Czemu nagle wszyscy powariowali? Czyżby to był jakiś rodzaj czyśca? Lub może piekła? I imiona bohaterów: Adam i Ewa - czy mają znaczenie, a jeśli tak to jakie? A może, patrząc na typ utworu jaki wybrałeś w opisie (post-apo), jest to rzeczywista apokalipsa? Żadna kometa czy wojna tylko ta dosłowna - biblijna.. Właśnie sam nie wiem i zostawia Twój utwór, przynajmniej dla mnie, dużo miejsca do interpretacji. Na pewno wolałbym mieć więcej wytłumaczone, ale sam mam wątpliwości, czy nie lepiej zostawić czytelnikowi tą zagadkę do rozwiązania, tak jak to zrobiłeś. Dać mu troszkę do pomyślenia..
Mimo tego nie umniejszyło to mojej uciechy z przeczytania Twojej pracy Drogi Autorze i mam naprawdę wielką, wielką nadzieję, że coś jeszcze od Ciebie przeczytam. Dziękuję jeszcze raz i życzę powodzenia w konkursie: silnie wierzę, że Twój utwór ma wielkie szanse na zwycięstwo.
Pozdrawiam
Str. 1: Zapomnianą - brakuje "ą" na końcu
Str. 14: "(...) - kobieta rozdrapaną szyję męża - (...)" - chyba brakuje wyrazu jakiegoś:)
Witam. Bardzo dziękuję za miły komentarz. Cieszę się, że opowiadanie się podobało i zostało fajnie zinterpretowane (czasem problem stanowił ostatni akapit, a tam jest zawarty cały morał - odrobina nadziei w oceanie obłędnego marazmu i niemocy... ). Błędu w tekście nie mogę poprawić ponieważ zablokowano możliwość edycji zgłoszonych opowiadań. Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam - J.Misiak.
Witam,
Podobało mi się nawiązanie do starotestamentowego Adama i Ewy. Zapowiadało się bardzo ciekawie, ale czekała, aż coś ciekawego się wydarzy i nic. Rozumiem, że to miało przedstawiać, jak bardzo dusza Adama się nudziła, uwięziona blisko ciała. Nie rozumiałam zachowania Ewy, ani tego, że mówiła w trzeciej osobie. Zachowywała się, jakby z nim rozmawiała, a najgorsze jest to, że doszłam do 19 strony i nic. Zero wyjaśnienia, czy choćby maleńkiego uzupełnienia. Wszystko brzmiało, jakby ktoś siedział nad trupem niezależnie od swojej woli i opisywał co się z nim dzieje. Pomysł nie głupi, ale niezbyt dobre jego wykonanie. Być może Ty sam rozumiesz tekst, bo wiesz o co chodzi, ale czytelnicy nie bardzo. Dziwna monotonność sprawiła, że coraz trudniej się go czyta. A na koniec. Wszyscy wiem co się dzieje z trupami, jednak nie wiemy co się dzieje z duszą, ty opisałeś oczywistość i uwięziłeś przy niej tajemniczość, rujnując totalnie fabułę.
Podobał mi się fragment z kotami, jak zjadały truchło Adama. To było interesujące, skąd się wzięło tam tyle kotów, żeby zjadły dorosłego człowieka? Podobał mi się tekst w sumie tylko do tego fragmentu, potem już tylko patrzyłam jak Adam szybko się załamuje, a od początku jego zachowanie nie świadczyło na jakąkolwiek zażyłość z żoną. Tak się starała, a on uznał ją za wariatkę. Nawet gdyby nie chciała uznać jego śmierci, powinien czuć się kochany.
Taki niesmak pozostał, być może zamierzone, ale nie wyjaśnione i nic nie jest tu jasne.
Czy uwierzyłabym w taką historię?
Jeżeli nasz dusza ma wpaść w depresję i pałać nienawiścią do bliskich, to wolę uwierzyć w jedność z wszechświatem i porzucenie osobowości, jak w hinduizmie i buddyzmie.
Pozdrawiam,
Asmodeusz
Witam. Dziękuję za opinię. Szkoda tylko, że wszystkie zarzuty dotyczące tekstu rozminęły się z jego świadomie realizowaną ideą. Tekst z założenia miał być nieco abstrakcyjny, gorzki, momentami absurdalny, tworzący atmosferę bezsilności i poczucia osamotnienia. W sumie miał być bliższy Franzowi Kafce niż poetyce banalnych, słodkich, lecz oczywistych i prostych w odbiorze romansów. No ale cóż - de gustibus non est disputandum... Pozdrawiam.
Witam,
Tekst może i był gorzki, ale z początku.tak jak wspomniałam monotonność, która się w niego wkradała, przewidywalność i niejasność, sprawiły, że gorycz zniknęła i pozostała jedynie nuda. Tekst jest nawet dobry, gdyby go nieco rozwinąć w niektórych miejscach poprawić.
Pozdrawiam
Bardzo spodobał mi się pomysł z uczynieniem trupa bohaterem opowiadania. W niemej bezsilności obserwujący rozkład swej doczesnej powłoki, twój trup wzbudza sympatię i współczucie, a jednocześnie, dzięki dowcipnym, pełnym czarnego humoru zdaniom, wywołuje również ochotę do śmiechu.
Wciągnęło mnie obserwowanie poczynań Adama, dążącego do uwolnienia się od swoich szczątków oraz Ewy, tak perfekcyjnie ignorującej jego śmierć. Opis żony strzepującej z siebie robaka wypasionego na ciele męża był doskonały.
Ciekawiło mnie, czy założenia Adama są słuszne i czy rzeczywiście przeniesie się do innego wymiaru z chwilą, gdy ktoś wreszcie zauważy, że nie należy on już do świata żywych.
Opowiadanie nie daje odpowiedzi, dlaczego śmierć Adama jest oczywista tylko dla niego samego, dla innych natomiast pozostaje on ciągle żywym człowiekiem, i ten zabieg również mi się spodobał, nie lubię bowiem podawania rozwiązań na tacy, a tutaj moja wyobraźnia mogła rozwinąć skrzydła.
Jedyny fragment budzący moje zastrzeżenia, to moment, w którym Adam przeleciał przez ciało Ewy i stwierdził, że: "Nie poczuła niczego".
Bycie trupem nie dało mu umiejętności czytania w myślach. Może tylko domniemywać, iż nie poczuła, lecz nie może byc tego pewnym.
Mankamentem jest techniczna strona tekstu. Sporo błędów interpunkcyjnych, składnia również momentami wydaje się trochę toporna. Zauważyłam nadużywanie słowa „był”, które sprawia, że tekst staje się zbyt statyczny.
Nie są to jednak wady, którym nie dałoby się zaradzić w przyszłości i które w drastyczny sposób obniżałyby wartość tekstu. Bo ten jest naprawdę dobry.
Nie przeczytaną - powinno być pisane razem.
„Nacieszyć się” używamy z narzędnikiem, nie z dopełniaczem, jak w przypadku słowa „ucieszyć”. Nacieszył się prezentem, ale z prezentu się ucieszył.
Już od samego początku mam wrażenie jakby ten utwór miał być humorystyczny i z każdym zdaniem (powodującym prychnięcia) się o tym przekonuję. "- Ewa przyniosła gazetę – oznajmiła." - To zdanie jest dziwne, bo wydaje się jakby mówiła o kimś innym, a później wynika z tego, że mówiła o sobie, ale nieco później zaczyna to mieć sens, pewnie ona go tak urządziła i odgrywa taką śmieszną scenę. Podoba mi się Twoje przywiązanie uwagi do detali (mam tu na myśli opis gazety), coś co wynika z głębszych obserwacja świata i ludzi. Moim zdaniem jest to jeden z kluczowych aspektów tworzenia opowieści nadający jej wiarygodności. Postarałeś się także o biologiczne fakty dotyczące rozkładu i odpowiedzialnych za to żyjątek. Podoba mi się ukazane szaleństwo żony i reakcje głównego bohatera na zaistniałą sytuację. Obie postacie są bardzo wiarygodne, mimo, że jedna z nich tak naprawdę nie żyje. Najpierw drażniło mnie nico osadzenie historii tylko w jednym miejscu, ale później zrozumiałem ten zabieg. Jestem mniej, a raczej więcej w połowie Twojego tekstu i jedynym zastrzeżeniem jakie na razie mam to, że za wolno „popychasz” fabułę do przodu. Takie „błądzenie w mroku” może być celowym zabiegiem, ja jednak nie jestem tego fanem. Wiem, że Adam jest uwięziony w tym pokoju i strasznie chce się wydostać i by to się skończyło, ale według mnie nie potrzebnie to ciągle „wałkujesz”. Denerwuje też kolejny przykład tego, że prawa Murphy’ego też istnieją w zaświatach. Dotarłem do końca i nie zrozumiałem zakończenia. Przeczytałem je jeszcze dwa razy i nadal nie rozumiem, wybacz, wydawało mi się, że czytam uważnie.
Podsumowując, utwór stoi na bardzo dobrym poziomie. Wydał mi się ciekawy, zabawny i inteligentny, końcówka pokazuje, że zbyt inteligentny jak dla mnie. Historia jak i postacie były bardzo wiarygodne i mógłbym uwierzyć, że to mogło wydarzyć się na prawdę. Dialogów tu wiele nie uświadczyłem, ale monologi były bardzo ludzkie i dobrze zgrywały się z resztą utworu. Co do atmosfery uczucia bycia w pułapce, to miała sens, ale też denerwowała. Na pewno przedstawiona historia pozwoliła mi się zapomnieć, utknąć w niej z głównym bohaterem i poczuć jego frustrację. Najlepsza sentencja, która też przy okazji najbardziej mnie rozśmieszyła to: „Inni zadowolili się kopaniem ogródka i skokiem w bok z żoną starego zaufanego kolegi.”. Utwór jak najbardziej z potencjałem na wygraną. Pozdrawiam
P.S. Twoje opowiadanie w pewnym momencie przypomniało mi scenę z filmu "Scanner Darkly" w której jeden z bohaterów miał wizję pośmiertną w której to jakiś potwór miał odczytywać mu jego grzechy w nieskończoność.
"atakuje zapomniana kromkę chleba" - literówka.
"– kobieta rozdrapaną szyję męża. –" - to do poprawki.
"- Przecież widzisz, ze nie da rady –" - literówka.
Witam. Bardzo dziękuję za miły, ciepły i pozytywny komentarz. Cieszę się, że sens tekstu został odczytany - bałem się trochę, że taki ciężkawy "prawie monolog" nikogo nie zainteresuje. Dzięki też za uwagi dotyczące literówek - trudno tego uniknąć i oczywiście poprawię. A teraz BARDZO WAŻNE. Chodzi o zakończenie. Jestem przekonany, że nie było wcale zbyt "inteligentne" dla Pana/Pani. W sumie miało być perełką, zwieńczeniem tekstu. Bohater (wprawdzie trup) egzystował w marazmie, beznadziei swojej pośmiertnej egzystencji przez całe opowiadanie, czekał na wyzwolenie, był pewny... a tu niespodzianka! Nie tylko szalona żona, ale wszyscy inni nie dostrzegli drobnego faktu - jego już nie ma! Nadzieje prysły. I to ma być koniec?! Nie dostrzegają jego odejścia, ale on będzie walczył, nauczył się już wiele - porusza drobinkami kurzu... Czego więcej chcieć - przynajmniej na początek... Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas i cenną dla mnie opinię - Jarosław Misiak.