Celia siedziała w ogródku i czytała jedną ze swoich ulubionych książek. Wielki dąb chronił ją przed słońcem. Obok niej, Mary, jej służka, szykowała dla niej podwieczorek. Dzień wydawał się być naprawdę piękny i spokojny, jednak w pewnym momencie, do Celi podszedł jej brat, James.
— Dziękuję Mary, już możesz wracać do środka.
Służąca posłusznie dygnęła i odeszła. Celia wyczuwając kolejną kłótnie, zamknęła książkę. Ostatnie dni ją naprawdę męczyły, a raczej jej nieznośni bracia.
Czekając aż jej brat zacznie swoje wywody, usiadła do stołu, położyła serwetkę na swoje uda, aby czasem nie ubrudzić sukni.
— Myślałaś nad tym o czym mówiłem z Thomasem?
— Nie miałam nad czym myśleć, nie chcę męża.
— Celio, nie usiądziesz na tronie! Musisz mieć męża.
— To prawo jest głupie, dlaczego kobieta nie może rządzić?
— Ojciec ci już to tłumaczył — dołączył do nich Thomas. — Kobiety się do tego nie nadają, jak ty to sobie wyobrażasz? Kobieta na tronie?
Celia nalała sobie herbaty, udając, że uwaga Thomasa jej nie poruszyła. Sądziła, że chociaż dzisiaj będzie mieć spokój,
1
jednak jej bracia nie przegapią żadnej okazji do popsucia jej humoru. James jeszcze starał się być uprzejmy, widać, że naprawdę chciał dobrze dla niej, jednak Thomas to inna bajka. Ciągle tylko wytykał jej, że jest kobietą, jego starszą siostrą, która jest nieodpowiedzialna. Nie miał prawa jej oceniać, nie wiedział jak ona się czuła.
Nie prosiła się na ten świat, jako najstarszy potomek króla Olivera Bates’a. Wolałaby urodzić się druga, trzecia, byle nie spadał na nią obowiązek dziedziczenia tronu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie musiała przez to wychodzić za mąż.
— Ty Thomasie nie powinieneś się obawiać — upiła łyk herbaty — Jesteś młodszy tylko o półtora roku, będziesz mógł usiąść na tronie.
Widziała jak zaciska pięści, a jego całe ciało się napinało. Bał się, że ojciec w końcu odpuści i Celia będzie mogła zostać królową. Z każdym dniem widział jak ich ojciec odpuszczał walkę z Celią, przestawał poruszać w ogóle ten temat i kiedy w końcu odejdzie, Celia zasiądzie na tronie sama. Bez męża u swojego boku.
— Wiesz, że nie o to chodzi! Martwię się o twoją, pieprzoną przyszłość!
2
— Thomas walnął pięścią w stół.
— Moja przyszłość ma się w porządku.
— Nie bądź uparta, masz tylu dobrych kandydatów — James też zaczął naciskać.
— Nie wyjdę za mąż tylko po to, aby rodzić dzieci i ładnie wyglądać na bankietach! Jako najstarsze dziecko, mam prawo przejąć koronę!
— To się nigdy nie stanie! — James stracił cierpliwość — Nie pozwolimy, abyś przez jakieś swoje fantazje zniszczyła kraj! Ludzie się nie zgodzą, aby kobieta rządziła!
— A skąd niby to wiesz?! — Celia odstawiła swoją filiżankę i wstała od stołu. Serwetka spadła na trawę. — Żaden z was nie wie jak ludzie zareagują! Może w końcu pozwólcie mi wyjść z waszego cienia! Zawsze ludzie podziwiają to co robicie, a we mnie widzą tylko ładną buzię! Jestem kimś więcej niż zwykłą ozdobą! Jestem Celia Bates, najstarsza córka, króla i usiądę na tronie, sama! Pokaże ludziom, że jestem silna i poradzę sobie jako głowa państwa!
— Już po tygodniu straciłabyś głowę! — Thomas nie dawał za wygraną.
— Nie jesteś silna, ludzie cię zniszczą — James też dodał swoje.
— Przejmę koronę, a ty nie
3
będziesz mieć nic do powiedzenia — Thomas skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
— Jeszcze zobaczymy.
Celia odeszła od nich z wysoko uniesioną głową. Nie zamierzała się poddać, udowodni swoim braciom, że jest najlepszą kandydatką na tron, jeśli im się to nie spodoba, mogą odejść, nie będzie za nimi płakać.
Thomas jej już niczym nie zdziwi, zawsze był dla niej oschły i traktował z góry. Sądzi, że skoro jest mężczyzną to mu wolno, jeszcze tego pożałuje. Celia nie mogła przeżyć zachowania Jamesa, był to dla niej cios w serce, ponieważ zawsze świetnie się dogadywali. Sądziła, że w końcu stanie po jej stronie, jednak wybrał Thomasa. Nawet on, jej ukochany, najmłodszy braciszek nie wierzy w jej siłę.
***
Weszła do sali ojca, siedział za wielkim biurkiem i pisał list. Wokół niego jak zwykle stali wyprostowani strażnicy, gotowi na jego polecenia. Celia usiadła na krześle przy biurku ojca.
— Słucham cię Celio, o co chodzi? — ojciec nawet nie oderwał wzroku od papieru.
— Thomas i James znów pozwolili sobie na rozmowę ze mną. Znów poruszyli temat korony i tronu.
— Celio, nie ukrywam, że się z nimi
4
zgadzam. Jeśli nie weźmiesz ślubu, będę zmuszony oddać koronę Thomasowi.
— Znów to samo! Czemu we mnie nie wierzysz!? Dobrze wiesz, że sobie poradzę, nie jestem jak inne kobiety, znasz mnie!
— Celio, tutaj nie chodzi o to, że nie wierzę w twoje umiejętności. Myślałaś jak ludzie zareagują? Mogą być nieufni, uznać, że czarami zdobyłaś koronę, stracisz głowę, albo jeszcze gorzej, spłoniesz — dopiero teraz ojciec na nią spojrzał. — Znajdź męża, nie możesz się odpędzić od mężczyzn.
— Im zależy tylko na władzy i moim wyglądzie, nie zamierzam później być zdradzana i poniżana.
— W takim razie twój brat będzie musiał zasiąść na tronie.
Celia nie chciała się kłócić z ojcem. Wiedziała, że to nic nie da, a miała dosyć krzyków na dzisiaj. Po prostu wyszła z sali i wróciła do swojego pokoju, trzęsąc się z nerwów.
***
Thomas, James i ojciec zachowywali się jakby dzisiaj nic się nie wydarzyło. Celia nie mogła tego znieść, sądzili, że po prostu o wszystkim zapomni? Zgrzytnęła zębami, ich niedoczekanie. Nie ruszyła swojej kolacji, czuła jak żołądek zaciska jej się w supeł, piła tylko
5
wodę i obserwowała swoją rodzinę.
Słychać było skrobanie widelców i noży po talerzach. Celia wstała od stołu, wszyscy na nią spojrzeli.
— Chcę wam coś powiedzieć. Usiądę na tronie, a korona spocznie na mojej głowie. Nic tego nie zmieni.
— Celio, decyzja zapadła, twój brat przejmie po mnie władzę! — ojciec złapał za puchar z winem.
— Tylko, że mój brat nie da rady. Żaden z was nie da rady.
Patrzeli na nią, nie wiedząc o co im chodzi. Celia w głowie liczyła czas, który tak szybko kończył się jej rodzinie. Chciała im jeszcze tyle powiedzieć.
— Nigdy nie traktowaliście mnie poważnie, teraz to się zmieni. Ludzie mnie pokochają i będę najlepszym władcą Etarii na świecie. Szkoda tylko, że nie będziecie mogli tego zobaczyć.
Thomas jako pierwszy wypluł z ust krew prosto na swoją śnieżono – białą koszulę. Wszyscy na nią spojrzeli z przerażeniem.
— Celia, co ty zrobiłaś?! — jej ojciec krzyknął przerażony.
Wstał, chciał uciec, jednak nie dał rady. Padł na kolana plując krwią. Wszyscy trzej zaczęli się dusić, nikt nie przyszedł z pomocą. Strażnicy stali niewzruszeni, jakby nie
6
widzieli, że ich władca i jego synowie właśnie umierają.
Kiedy w końcu padli martwi. Celia rozkazała.
— Pochowajcie ich ciała na rodzinnym cmentarzu i niech ta krew zniknie, nie chcę ubrudzić butów.
Strażnicy tylko skinęli głową i zajęli się wynoszeniem ciał z jadalni. Celia podeszła do swojego zmarłego ojca i wzięła z jego szyi klucz.
Została ukoronowana w ciszy. Była tylko ona i kilku strażników.
— Pokłońcie się nowemu władcy! Przed wami stoi królowa, Celia Bates!
Obecni strażnicy posłusznie uklękli przed swoją nową królową.
***
Celia wyszła na swój balkon z wielkim uśmiechem. Miała na sobie piękną, białą suknie, a na ramionach płaszcz królewski, który kiedyś należał do jej matki. Na głowię z dumą nosiła koronę króla, w końcu teraz należała do niej.
Jak tylko ludzie ją zobaczyli, zaczęli wiwatować, skandowali jej imię, płakali ze szczęścia, widząc ich cudowną królową. W ich oczach była niczym bogini, cudem odratowana po otruciu. Jej bracia oraz król niestety nie przeżyli, jednak Celia była na tyle silna, aby sama dźwigać ciężar korony. Była bohaterką całego kraju.
—
7
Poddani! — przemówiła. — Dzisiaj obchodzimy pierwszą rocznicę śmierci mojego ukochanego ojca, oraz braci! Dziękuję, że przybyliście, dziękuję za każde kwiaty oraz dary na ich grobach! Wasze wsparcie jest dla mnie naprawdę pomocne! Cieszę się, że mam tak cudowny lud dla którego mogę służyć!
Wszyscy byli poruszeni. Wszyscy kochali swoją królową, Celię Bates.
8