Na niewielkiej polanie rósł siedemdziesięcioletni klon. Jesienią przybierał krwistoczerwone barwy a w środku lata ubierał się w ciemne zielenie. W jego gałęziach, na samym czubku sroki uwiły sobie gniazdo. Na najniższej gałęzi wylegiwał się czarno szary kocur.
Dziewięcioletni chłopiec podszedł do drzewa, wyciągnął książkę z plecaka z Minionkami, oparł się o pień i zatonął w czytanej historii. Kocur otworzył oko. Zamknął je. Otworzył oba. Obserwował chłopca, ten co kilka minut przewracał stronę i nie zwracał uwagi ani na kłócące się małe sroki, ani na szczekające kilka metrów dalej rozwydrzone psy. Najgorsze jednak było to, że nie zauważył nawet jego. Przeciągnął się, pazurami podrapał korę najgłośniej jak umiał i usiadł. Zerknął w dół. Dalej nic. Zero reakcji.
- Co cię tak wciągnęło chłopcze? - zapytał wreszcie.
- A, to ty. - chłopiec zamknął książkę - Witaj kocie. Wczoraj na urodziny ją dostałem. To historia o młodym czarodzieju, który uczy się w szkole magii. Ciężko się od niej oderwać.
- Wejdź do mnie, to opowiem ci historię o moim przyjacielu. Tak w ramach prezentu urodzinowego.
-
1
Naprawdę ?! - wrzucił książkę do plecaka. - I o szczurzym królu?
- Tak, o nim też.
- O rany! Ale super! - zatrzymał się. - Tylko jak mam wejść do ciebie?
Kocur pokiwał głową.
- Skoro ja mam tylko trzy łapy i wdrapałem się bez problemów, to ty z czterem powinieneś sobie tym bardziej poradzić.
Po kilku próbach i z obdartymi nogami nogami chłopiec znalazł się wreszcie na kociej gałęzi.
- Już myślałem, że dnia ci nie starczy.
- Przecież nie jestem kotem. - usiadł i oparł się o pień. - Nawet całkiem tu wygodnie. Opowiadaj.
- Niebieski, tak nazywałem mojego przyjaciela, od zawsze prowadził wojnę ze szczurami. A musisz mi wierzyć, że potrafią być bardzo nieprzyjemne.
- A czemu niebieski? - wtrącił chłopiec.
- Jak chcesz usłyszeć do końca, to nie przeszkadzaj. - prychnął nerwowo potrząsając siwymi wąsami.
- Już nic nie mówię.
- Dlatego Niebieski, bo miał taki niesamowity odcień futra. - odwrócił się w stronę chłopca i położył się. - Jak słońce oświetliło go pod odpowiednim kątem to zdawało się, że jest po prostu niebieski. - Wpatrzył się w daleką przeszłość. - O czym to ja … - potrząsnął
2
pyszczkiem. - Tak. O szczurach. Niebieski nie chciał jeszcze wtedy powiedzieć mi skąd wzięła się ta nienawiść do króla szczurów. Nie wyciągałem tego, bo takie rzeczy samemu trzeba chcieć wyjawić. Nigdy na siłę. I pewnego dnia spotkaliśmy go na naszej ulicy. Co za tupet! Niebo zakryły szare pręgowane chmury, wiatr niósł zapach deszczu. A on stał na samym środku ulicy razem ze swoją małą armią i całym sobą mówił, że od teraz ta część miasta należy do niego i żaden zwierz nie ma prawa nic zrobić bez jego wiedzy i zgody. Na mnie zrobił wrażenie i gdybym był sam, to pewnie zawinąłbym się i wrócił do domu. Za to Niebieski zatrzymał się, usiadł na tylnych łapach i patrzył. W tym momencie jakiś zabłąkany promyk znalazł prześwit w chmurze i trafił prosto w Niebieskiego. Przyjaciel wyglądał jakby sam zaczął świecić błękitno-złotym światłem. Nie mogłem oderwać od niego oczu. Szczury też nie. Mrugnąłem i światło znikło. Krople deszczu zmyły czar. Król pisnął i dziesięć szczurów rzuciło się na Niebieskiego. Nie mogłem przecież go tak zostawić. Zaraz znalazłem się przy nim i przy pomocy pazurów i zębów
3
odparliśmy pierwszy atak. Zanim zdążyliśmy nabrać tchu zaatakowały nas kolejne gryzonie. Sto, dwieście, tysiąc. Cała masa. Niektórym udało się zostawić ślady swoich zębów na naszych futrach. A musisz wiedzieć, że zęby mają prawie tak ostre jak kocie pazury, zwłaszcza te wyszkolone do walki w obronie króla. Żaden nie mógł wielkością dorównać władcy, ale każdy był niebezpieczny. Kolejne ataki osłabiały nas. Spojrzałem na Niebieskiego. Na miejscu gdzie powinien być zobaczyłem kupkę ruszających się długich, różowych ogonów. Wyglądały jak wijące się węże. Dopadły go. Nie zdążyłem do niego podbiec. Każda część ciała zawyła z bólu i upadłem na ziemię. Kolejny pisk doleciał do moich uszu. Szczurzy wojownicy odskoczyli. Do Niebieskiego powoli zbliżał się sam król, delektując się chwilą zbliżającą go do ostatecznego zwycięstwa. Osobiście chciał zakończyć walkę. I kiedy podszedł na wyciągnięcie zęba , znalazłem w sobie iskierkę siły i rzuciłem się między nich. Poczułem zęby wbijające się w łapę i rozszarpujące ją. Nie myśląc, otworzyłem pysk i wbiłem się w szyję przeciwnika. Kiedy przestał
4
się ruszać cała reszta rozbiegła się. Tak zostałem królem szczurów i myszy. Śmieszne co? - Chłopiec potrząsnął głową. - Niebieskiemu nic się nie stało. Pozbierał się, w końcu to było dopiero jego trzecie życie, a ja straciłem łapę. - Opuścił pyszczek i wpatrzył się w siwy włos na łapce. - To on powienien zostać królem. Przecież to dzięki niemu znalazłem w sobie siłę do walki. Ale on nie chciał. Ot, i cała historia.
- Wow. Nie wiedziałem, że koty mogą rządzić szczurami i myszami. Myślałem, że tylko na nie polujecie. A co się teraz dzieje z Niebieskim?
- Wrócił do swojego człowieka. Obiecał, że nigdy go nie zostawi i będzie go bronił. Miał u niego dług, a koty zawsze spłacają swoje długi. - Zamknął oczy i wydawało się, że zapadł w drzemkę. Chłopiec oparł głowę o pień, wsłuchał się w śpiew liści i zamknął oczy.
Obudziła go kłótnia dwóch srok nad głową. Otworzył oczy i patrzył z niedowierzaniem na świat z perspektywy ziemi. Zasnął przecież na górze, na gałęzi. Przetarł oczy piąstkami, wstał i spojrzał dokładnie tam, gdzie ostatnio widział Kota. Gałąź była pusta.
5