Pióromani - konstruktywny portal pisarski
zygzak

Załóż pracownię
Regulamin

Dzisiaj gości: 128
Dzisiaj w pracowni: 0
Obecnie w pracowni:
ikonka komentarza

Stracone złudzeniaikonka kopiowania

Autor: Marek Jastrząb twarz męska

grafika opisu

rozwiń




Paryska wycieczka Lucjana Chardon de Rubempré, (bohatera powieści „Wielki człowiek z prowincji w Paryżu”), jest podróżą Balzaka. W odróżnieniu od Lucjana, Honoriusz nie należał do psychicznych ułomków; jest jego przeciwieństwem. Nie ma brzoskwiniowej urody, galaretowatego charakteru i minimalnego talentu, ale za to poszczycić się może niespotykaną pracowitością i uporem w przezwyciężaniu literackich szkopułów.

     Tak Honoriusz, jak i Lucjan, nieświadomi czekających zagrożeń, przybywali do francuskiej stolicy (razem z tysiącami innych) myśląc, że są jedynymi, których spotka kariera. Unikalnymi wybranymi w tym ludzkim zlewisku dążeń, podczas gdy już wkrótce mieli przekonać się, że stworzyli sobie nieistniejący obraz świata, w którym nie ma miejsca na sławę i zaszczyty poparte umiejętnościami, a o człowieku nie świadczy zawartość mózgu, tylko pozerstwo, emblemat, nazwisko. O tym, kim się jest i co się sobą przedstawia, decyduje zawartość sakiewki: można być pokazowym bałwanem, byleby się miało odpowiednie apanaże, koneksje i lada jakie szlachectwo.

     Niestrudzony marzyciel, Honoriusz, koneksje miał bajecznie złe, a

1




szlachectwo – od początku do końca wątpliwe, pozostawała mu więc tylko harówka. Tworzy powieść podszytą biografią, powieść o roztrwonionych umiejętnościach i wyśrubowanych nadziejach.
*
A Lucjan? Z łatwością mógł zaspokoić pretensje do seraficznego samopoczucia. Starczyło robić dobre wrażenie, mieć okolicznościowy, zamyślony wzrok polakierowany przenikliwością, odprasowany przyodziewek, głowę w zaświatach i mgle, bywać w salonie, w którym, na stanowisku Poetyckiej Wyroczni zasiadała czcigodna pani Maria Luiza Anais de Bargeton z domu de Negrepelisse. Starczyło trzymać ją za pulchne łapki, starannie wzdychać do jej podstarzałych wdzięków, mieć omdlałą minę podczas czytania wierszy o kwiatuszkowym życiu usłanym sonetami i być w niej zakochanym od stóp do głów.

     W zapyziałej mieścinie Angoulěme, wystarczało. Natomiast w Paryżu – nie. Nie, ponieważ dla Lucjana, barda należącego do kategorii ludzi o miłym sercu, lecz wątłej osobowości, dla Lucjana, chciwego glorii synka pigularza i akuszerki, dla narcyza ponad miarę rozpieszczonego przez matkę i siostrę, dla poety daremnie pchającego się na pokoje z lokajami,

2




wyprawa z prowincji do Paryża, była zapowiedzią zmian streszczających się w iluzorycznym słowie: nareszcie. Nareszcie zostanie zauważona jego wielkość, w końcu znajdzie się na dobrze urodzonym miejscu i jego zdolności zostaną docenione zgodnie z ich kolosalnym rozmiarem.

     Lecz w mieście stołecznym, w skupisku poetów lepszych od niego, w metropolii wielokrotnie przewyższającej małomiasteczkowe śmiesznostki, wśród dywizjonów elokwentnych bawidamków, wpisowe za zadawanie szyku stawało się zbyt wysoką ceną dla ludzi pokroju Lucjana; ginęli zagryzieni przez tłum sobie podobnych, rozpaczliwie walczących o uznanie, a tęsknota za powodzeniem umniejszała ich niedawne skrupuły.
*
Lucjan wiódł życie finansowo skromne: prowadzone na cynowej zastawie zamiast na porcelanowych talerzach. Wymagało od niego poświęceń, kompromisów, ustępstw. Powolnego, lecz nieuchronnego wycofywania się z marzeń o szybkim bogactwie i wielkiej sławie. Rezygnacji z poprzednio wyznawanych ideałów.

     Takie życie nie sprzyjało wątłym naturom: Lucjan, rzucony na głęboką wodę paryskiego bajora, nie był w stanie utrzymać się na jego powierzchni, a co dopiero

3




płynąć pod prąd. Paryż, sierociniec szczęśliwości, podziemna oranżeria złudzeń, okazał się lęgowiskiem sceptycznych poglądów; zmienne nastroje społeczne, splecione z chłodnym rejestrowaniem ludzkich zachowań, uzależnione od smaku i obyczajów narzuconych przez egzystencję, wyznaczały ludziom dualistyczną rolę.
*
Zanim przybywający do Paryża geniusze poezji nauczyli się redukować swoje “przymusy” i zachcianki, nim zadowolili się lada kanciapą i skromnym jedzeniem za Bóg zapłać, przyszło im nieraz złorzeczyć na topniejące zapasy wiktuałów przywiezionych z prowincji i żałować nazbyt pochopnej decyzji o podboju stolicy.
*
Zasiedziali wyżeracze paryscy wykorzystywali naiwność owych natur, starając się wycisnąć z nich wszystkie pozostałe soki uczciwości i obrócić je na swój pożytek: wiedzieli, że głodny, obdarty, zaniedbany artysta, przybysz z dalekiego departamentu nadziei, szybciej zawrze pakt z szatanem, aniżeli – syty.

     W ten sposób rozmnażały się kadry szubrawców o gołębim sercu; duchowi zdechlacy godzili się na paradowanie w kolczatce z mrzonek. Stawali się moralnymi brzuchomówcami: wtykali własne

4




zapatrywania do kieszeni i tracili energię na rozsiewanie dwulicowych uśmiechów.
*
Lucjan, podobnie jak Balzak, jest człowiekiem o dyskusyjnym szlachectwie. Jak Balzak, ma nieprzyjemność zaznajomienia się z dziennikarskimi kurtyzanami. Samotny i nieznany, gnieździ się w obskurnym pokoiku i jada w niewystawnej knajpie u Flicoteaux’a. Odkrywa, że w salonach, buduarach i garsonierach, w miejscach zakłamanych intencji i fałszywych luster, rządzą te same, snobistyczne prawa, co tam, skąd uciekł. Konstatuje więc, że nie ma różnicy między umysłową nędzą zaścianka, a nędzą wielkomiejskich umysłów, gdyż miejsca te dzieli tylko skala, tylko proporcja.

     
(Fragment eseju o Honoriuszu Balzaku pochodzący ze zbioru „Autor” Marek Jastrząb "Autor" [ebook] - Emoralni* )

5




Wyrazy: Znaki: